Urodziny to dla mnie nowy rok. W końcu wchodzimy w kolejny, nowy rok naszego życia. Tak sobie co roku podsumowuję ubiegły rok i robię małe postanowienia. I dzisiaj też mnie to dopadło i to nawet ze zdwojoną siłą, jako że urodziny okrągłe, a w zasadzie pół-okrągłe, bo 35. Piękny wiek.
W związku z urodzinami, już na kilka dni przed wyczekuję kartek. Niestety w tym roku ilość mnie mocno zawiodła, chociaż jeszcze jest szansa, że coś dojdzie w poniedziałek. Jak słyszę trzaśnięcie skrzynki pocztowej to biegnę zobaczyć czy przypadkiem nie leży na wycieraczce jakaś ładna koperta. Specjalnie dla mnie. Czuję się wtedy prawie jak ta pani w wierszu mojej ulubionej Pawlikowskiej-Jasnorzewskiej
Listy
Pani traci już wszelką powagę:
Czyha w bramie na listonosza!
Patrzy smutno, uśmiechem go błaga
jak ranny leżący na noszach.Dni tej pani bez listów toną,
idą na dno w żalu bez granic…
aż się dziwi zmartwiony listonosz:
„Ja bym tam napisał do pani”…
Życzenia na Facebooku są miłe, ale to nie to samo. Poza tym sama świadomość tego, że są składane tylko dlatego, że Facebook tak powiedział odbiera trochę przyjemność z ich otrzymywania. Męczy mnie ten Facebook i jak już pisałam niżej, w odpowiedzi na komentarz Czary, coraz bardziej kusi mnie opcja wypisania. Przemyślę to sobie dzisiaj wieczorem, przy przepysznej włoskiej kolacji w mojej ulubionej trattorii. Czuję, że czas na zmiany. Duże i małe. Krótko i długoterminowe.
