Obiecanki cacanki

Statek

A głupiemu radość. Naobiecywałam więcej postów i zapadła cisza.

Znowu mam oczywiście doskonałe wymówki, bo studia, bo wyjazd na Mistrzostwa Świata z A., bo to i tamto. A miało być tak pięknie.
W między czasie czytam dużo o tym jak być bardziej produktywnym, osiągać zamierzone cele, lepiej organizować czas i inne temu podobne ciekawostki. Uczę się i staram wcielić w życie wszystko to o czym czytam. Szkoda tylko, że samo czytanie tych artykułów zabiera mi cenny czas, który mogłabym poświęcić na napisanie postu na bloga, albo mojej pracy na zaliczenie z literatury.
Teraz jestem w Manchesterze, gdzie odbywają się Mistrzostwa Świata Masters (w Polsce to chyba amatorzy, albo weterani, nie jestem pewna), w których startuje A. Trudno mi się tutaj skupić na pisaniu eseju, więc pomyślałam, że przynajmniej na blogu coś napiszę. O Manchesterze nie będzie, bo jedyne co widzę to hotel i tor kolarski. Szkoda, bo pogoda dopisuje jak nigdy, ale samej mi się nie chce jechać do centrum, a mój kochany mąż nie może przemęczać nóg przed zawodami. Sportowcy to straszne lenie. Nasza angielska znajoma, wielokrotna mistrzyni świata, mówi “Nigdy nie stój jak możesz siedzieć, nigdy nie siedź jak możesz leżeć”. Zarówno ona jak i A. stosują tę zasadę z uwielbieniem, a ja i jej mąż biegamy wokół nich, żeby się nie przemęczali. Mówiłam już, że sportowcy to straszne lenie? Na szczęście jutro ostatni wyścig A. i w czwartek ruszamy w kierunku domu, z krótkim postojem w Londynie.
Mam nadzieję, że w domu uda mi się wreszcie lepiej zarządzać czasem, skończę esej, będę się wywiązywać z blogowej obietnicy i zacznę być produktywna, zamiast tylko czytać o tym zjawisku.

4 thoughts on “Obiecanki cacanki

  1. Ostatnio dokładnie to samo w Berlinie miała Kinga. Ja leżałem z nogami w górze w pokoju przed maratonem a ta się nudziła :)

    Like

Comments are closed.