Kolejny tydzień minął i po raz kolejny zastanawiam się czy tak na prawdę mam się czym z Wami podzielić. Moje życie jest dosyć nudne, mało się dzieje. Czas pędzie nieubłaganie i zgadzam się z Kasią z Krainy Deszczowców, że te co tygodniowe posty mocno o tym przypominają.
To był znowu spokojny tydzień. We wtorek wieczorem spotkałam się z koleżanką, która od wielu lat mieszka w Holandii, a znamy się jeszcze z Polski. Świat jest mały.
Wieczory spędzałam na kanapie, z książką, a Alice dzielnie dotrzymywała mi towarzystwa. Układała się na kolanach lub gdzieś w pobliżu i radośnie mruczała mi do ucha.
W tym tygodniu dużo czytałam. Bardzo się z tego cieszę, bo bardzo mi tego brakowało. Odkąd świadomie planuję sobie czas z książką, czytam dużo więcej. To dobre dla mojego zdrowia psychicznego.
W piątek wybrałam się, pociągiem, do Groningen, gdyż A. musiał tam być ze względu na pracę. Do ostatniej chwili nie zdawaliśmy sobie sprawy z tego, że to Walentynki. Tacy właśnie z nas romantycy. W restauracjach było pełno, chyba całe miasto postanowiło wybrać się na bardziej lub mniej romantyczną kolację. Zjedliśmy więc naszą kolację przy barze, bo nie było wolnych stolików. Nam to nie przeszkadza, ale zauważyłam, że ludzie (szczególnie ci sparowani) dziwnie się na nas patrzyli.
W sobotę rano obudziłam się dosyć wcześnie. Jakoś mi nie wychodzi wysypianie się w hotelach. Ponieważ A. jeszcze spał, postanowiłam poczytać książkę. Do pokoju wpadało troszeczkę światła i dzięki temu mogłam czytać. Na szczęście to nie był to jeden z tych szarych dni, inaczej musiałabym chyba czytać w łazience.
Niedziela była piękna, pogoda iście wiosenna. Nacieszyłam się słońcem, ale spędziłam też trochę czasu w bibliotece na spotkaniu z dwoma pisarzami. Spotkania z ludźmi z pasją dają mi mnóstwo energii, bardzo się cieszę, że tam poszłam.
Dobrego nowego tygodnia!