
Od paru dni mamy jesień. Taką prawdziwą, zimną, pachnącą zbliżającą się zimą. Taką, co powoduje, że nie chce się wychodzić spod pierzyny. Najchętniej spędzałabym całe dnie pod kocem, z książką w ręku i dzbankiem gorącej herbaty w pobliżu.
I czytać Ci ja będę więcej, bo czytanie dobrze mi robi. W tym miesiącu, oprócz Wolf Hall i kolejnej książki Murakamiego, mam zamiar przeczytać przynajmniej dwie polskie książki. Zmobilizowała mnie do tego Lolanta. Ostatnio czytam książki głównie po angielsku, z małymi przerywnikami na niderlandzki, a przecież zawsze lubiłam czytać po polsku.
Na szczęście, po ostatnich wizytacjach z Polski mam jeszcze kilka książek w naszym ojczystym języku. I zawsze jest biblioteka uniwersytecka, chociaż tam to raczej mogę pójść w poszukiwaniu klasyków polskiej literatury. Tak czy siak czytać po polsku więcej ślubuję. Na szczęście jesień sprzyja nadrabianiu zaległości czytelniczych.
Teraz wracam do tłumaczenia, a potem do Wolf Hall, bardzo mnie wciągnęła ta książka.
Ja odkryłam właśnie Jodie Picoult :-) Za czas na czytanie lubię jesień i zimę :-)
LikeLike
Jodie Picoult wciąga i nie puszcza. Zarwałam przez nią kilka nocy. Czas na czytanie to jedyny powód za który lubię zimę. Dla jesieni znajdzie się więcej. :-)
LikeLike