Wakacje, wakacje i po wakacjach. I chociaż wizytę w kraju rodzinnym nie do końca można nazwać wakacjami, ze względu na różnorakie obowiązki, to jednak po powrocie czeka na mnie ciężki powrót do codzienności.
W tym tygodniu pozwalam sobie jeszcze na trochę luzu, według zaleceń Leo Babauty stawiam sobie jedno wyzwanie dziennie i powoli powracam do rzeczywistości. I tak we wtorek ogarnęłam stos maili, wczoraj zajęłam się blogiem, dzisiaj nadałam przesyłkę. Codziennie robię też powakacyjne pranie i powoli zaczynam czuć, że nadchodzi czas na codzienność.
Poza bardzo dużą liczbą maili, na które musiałam odpowiedzieć, podpisaniem umowy o pracę (tak, mam nową pracę, 3 godziny tygodniowo w miejskiej bibliotece) i odesłaniem tejże, czekało na mnie ponad 300 postów w Feedly. Nadal nadrabiam zaległości, a codziennie dochodzą kolejne teksty.
Plan na najbliższe tygodnie jest prosty. Codzienne pisanie, czytanie, upieczenie ciasteczek i pierniczków, powrót do uprawiania sportu i sensownego odżywiania się. Święta spędzę w domu, pod kocem, z dzbankiem rozgrzewającej herbaty w zasięgu ręki i książką.
Gratuluje (i zazrdroszcze ;)) nowej pracy :)
Przeczytałam “prowokacyjne pranie” i co najmniej dwie minuty zastanawiałam, jakie pranie może być prowokacyjne :D
LikeLike
Dziękuję. :-) Hmmm prowokacyjne pranie też może być. Zależy co się pierze. ;-)
LikeLike