
Sąsiedzi kupili sobie koguta. Dołączył do pięciu kur w ich miniaturowym ogródku za domem. Od kilku tygodni słucham jak ćwiczy pianie, wytrwale, kilka razy dziennie. Na początku słychać było lekką nieśmiałość, może niepewność, z lekką chrypką. Teraz zaczyna piać jak dorosły kogut, coraz bardziej pewien swojej pozycji i możliwości.
Powoli wychodzę z zimowego marazmu. Po przerwie oparzeniowej nie mogłam się zebrać do powrotu. Nie dziwi mnie to zupełnie, bo zawsze w lutym dopada mnie lekkie zimowe przesilenie. W tym roku, na szczęście, było ono bardzo krótkie. Dzieją się fajne rzeczy, które dają mi energicznego kopa.
W piątek znowu ruszam do Gdańska na warsztaty translatorskie i nagadanie się ze starą, dobrą koleżanką. W między czasie przyszła pozytywna ocena próbnego tłumaczenia z Letterenfonds (taki tutejszy Instytut Książki, można powiedzieć). Udało mi się wygrać z przeziębieniem zanim zdążyło się rozpanoszyć. Dostałam olśnienia co do metody osiągnięcia jednego z celów.
I to właśnie ten zbieg okoliczności uświadomił mi, że to, co robię ma sens, że wytrwałość popłaca. Zupełnie jak ten kogut moich sąsiadów, codziennie ćwiczę, próbuję, daję z siebie tyle, na ile mnie w tym momencie stać. Aż w końcu dotrę do celu.
I wiecie co jeszcze? Lubię moje życie, takie jakie jest, okraszone żmudną pracą. Ten moment. Tu i teraz.
Wytrwałość, konsekwencja, regularność – takie niezbyt słodkie słowa, ale mają moc ;)
Powodzenia i wytrwałości w dążeniu do celów!
..bo radość z tego już masz :)
LikeLike
Dziękuję. Masz rację, że to niezbyt słodkie słowa, za to słodycz związana z dotrzymaniem im kroku wyjątkowa. :-)
LikeLike
Pięknie, widzę iż wiosna idzie wielkimi krokami…miłych wrażeń w Gdańsku i szczęśliwej podróży ☺☺☺
LikeLike
Dziękuję bardzo. Wiosna stanowczo coraz bliżej. :-)
LikeLiked by 1 person