Dzisiaj rano, przy śniadaniu, skończyłam czytać „Życie ma smak” Małgorzaty Kalicińskiej. Jak widać na załączonym obrazku, to nie pierwsza książka pani Małgosi, którą przeczytałam i wcale się tego nie wstydzę.
Seria rozlewiskowa przeniosła mnie w czasy wakacji spędzanych na Mazurach, w Pasymiu właśnie. Przemówił do mnie też styl tych książek, bez zadęcia, zupełnie jakbyśmy siedziały sobie na pomoście i opowiadały o życiu.
„Fikołki na trzepaku” to historia dzieciństwa, również mojego, mimo że dorastałam trochę później do pani Małgosi. Jednak okazuje się, że pewne rzeczy się przez te lata nie zmieniły i mogłam razem z autorką przenosić się do czasów podwórkowych szaleństw.
„Lilka” mnie natomiast wzruszyła, tak szczerze, do łez. Przepiękna historia. Zresztą przeczytajcie sami.
Lubię czytać przy śniadaniu, to taki mój poranny rytuał. Szczególnie lubię doczytywać książki, bo wtedy od samego rana mam takie małe poczucie spełnienia, dokończenia czegoś. To dobre na początek dnia.
Szczególnie przyjemnie jest takie poranne czytanie, gdy od książki bije ciepło, a tak jest w przypadku „Życie ma smak”. To książka o smakach, pełna wspomnień, taka rodzinna. Czytając narobiłam sobie smaku na zupę, więc jutro na pewno jakąś ugotuję. Wiem, że teraz będzie za mną chodzić i już mnie nie puści.
Ja też jestem zupiarą, zupełnie jak pani Małgosia. Czas zacząć żyć jak zupiara i zacząć więcej ich gotować. Kiedy jeszcze mieszkałam w Polsce jadłam dużo więcej zup, ale u nas to takie normalne. Tutaj jakoś rzadziej mi się to zdarza, ale zauważyłam, że coraz częściej nachodzi mnie ochota na dobrą zupę. Dzięki tej książce przepisów mam teraz mnóstwo, więc od jutra biorę się do gotowania.
A można coś polecić?
Jeśli tak to (tylko nie wiem czy trafiłam w Twój gust:
“Najbardziej niebieskie oko”.
Pozdrawiam
LikeLike
Polecić można zawsze. :-) A czyje to niebieskie oko?
LikeLike
Toni Morrison, debiut Noblistki. Jak się skusisz, to daj proszę znać o wrażeniach.
LikeLike
Skuszę się na pewno i dam znać. 😊
LikeLike