Obudziłam się wczoraj z pełną głową, cieżką, przepełnioną szaroburymi myślami. Z taką głową nic się nie da zrobić. Spod palców nie wychodzą żadne sensowne myśli. Wszystko jest jakieś takie pokraczne. Na szczęście jest na to rozwiązanie – długi spacer lub przejażdżka na rowerze.
Wskoczyłam więc na rower i pojechałam na plażę, bo jak się zrobi mały przeciąg w głowie, to część ciężkości zostanie wywiana. Działa zawsze, bez wyjątku. Wiatr to jedna z najlepszych kuracji na nadmiar myśli.
Droga na plażę była trudna, pod wiatr i pod górkę. Musiałam włożyć dużo pracy w tę wyprawę. Normalnie dojazd do miejsca, do którego się wczoraj wybrałam zajmuje mi około 40 minut, a tym razem trwało to godzinę i kosztowało mnie dużo wysiłku.
Po ostatnim wzniesieniu odetchnęłam z ulgą, ale tylko na chwilę, bo zaraz musiałam walczyć z wiatrem na długiej prostej wzdłuż plaży. I tak, lekko posapując, doszłam do wniosku, że ta moja wycieczka to taka piękna metafora etapu, na którym jestem w życiu. (Mam na myśli sprawy zawodowe, bo w sferze prywatnej jest jak być powinno, czyli spokojnie. Dobrze.)
Trochę pod górkę, trochę pod wiatr, ciągle jakieś przeszkody. Myślę sobie jednak, że to tak jak z tą drogą na plażę, że nie mogę się poddawać, bo po tej długiej prostej będzie trochę lżej, będę osłonięta od wiatru, a chwilę potem osiągnę cel tej wycieczki i będę mogła odetchnąć, usiąść i odpocząć.
Mimo, że kilka razy zastanawiałam się czy nie zawrócić do domu, to jednak dojechałam do celu. Gdybym się poddała nie wróciłabym do domu pełna nowej energii i z szerokim uśmiechem na ustach. Trzeba walczyć do końca. Nie poddawać się, nawet jeżeli nie widać celu na horyzoncie, a oczy łzawią od wiatru.
Dokładnie Aniu! Tak trzymaj! Ściskam!
LikeLiked by 1 person
Po trudach i pod wiatr najczęściej przychodzą cudowne chwile i piękne widoki. Tego Ci życzę.
LikeLiked by 1 person
Dziękuję Oleńko. :)
LikeLike
Trzymam kciuki żeby ta wyprawa trwała mimo przeszkód :)
LikeLike
Dziękuję bardzo. :)
LikeLike