Subiektywny alfabet emigracyjny: D jak deszczowa depresja

IMG_6128

W Holandii pada, a jak nie pada, to znaczy, że chmury się ładują. Tak mi mówił mój ulubiony mąż zaraz po mojej przeprowadzce. Może gdyby mi to powiedział jeszcze przed wyjazdem z Polski, to lepiej bym się nad tym zastanowiła. 

W Holandii średnia roczna ilość opadów waha się pomiędzy 690 a 900 mm, przy czym najwięcej deszczu spada na nasze głowy pomiędzy lipcem a październikiem. Deszczowe lato jest tutaj normą, a mimo to rok w rok Holendrzy na to właśnie narzekają.

Do tego wszystkiego dochodzi fakt, że jedna czwarta tego małego, płaskiego kraju, gdzie średnia wysokość to 10 m n.p.m., leży w depresji. Znaczy się poniżej poziomu morza. Właśnie temu, jak i klimatowi morskiemu, zawdzięczamy częste zachmurzenia i tę znaną holenderską szarość.

Początki były trudne. Brakowało mi słońca i światła, szczególnie zimą. W Polsce potrafi być zimno i śnieżno, za czym w ogóle nie tęsknię, ale równocześnie słonecznie i jasno. Holandia dała mi popalić tygodniami szarówki i nisko zawieszonych chmur.

To nie deszcz mnie dobijał, ale brak światła. Cierpiałam dosyć mocno i walczyłam różnymi sposobami, z lepszym lub gorszym efektem. Teraz, po dziesięciu latach, już się trochę przyzwyczaiłam i zrozumiałam dlaczego Holendrzy piją niezmierzone ilości kawy.

W domu mamy porządne lampy, które dają dużo światła. Wielkie okna też pomagają. A jak tylko pokaże się słońce, razem z całą Holandią, wystawiam do niego twarz, choćby na minutkę.

Holendrzy to naród jaszczurek. Zawsze znajdą to jedno słoneczne miejsce i będą się w nim wygrzewać. Ja też chwytam każdy promień słońca. Jak tylko wyjdzie zza chmur stanę w domu tak, żeby świeciło mi na twarz. Szczególnie teraz, kiedy jest już częściej szaro i pochmurnie.

Jeżeli chcecie poczytać o emigracji z różnych perspektyw, zajrzyjcie na blogi moich koleżanek z Klubu Polek na Obczyźnie. Spis znajdziecie tutaj

11 thoughts on “Subiektywny alfabet emigracyjny: D jak deszczowa depresja

  1. Też cierpię na brak słonca. W tym roku po raz pierwszy zakupiłam witaminę D3 – słońce w kapsułkach. Nie zmienia to jednak faktu że i tak lubię Irlandię.

    Jak dołączyć do klubu Polek na obczyźnie?
    Pozdrawiam z Zielonej Wyspy

    Liked by 1 person

  2. Oj zgadzam się całkowicie! Tu jeszcze niby w miarę znośnie, ale jak pomyślę o skandynawskiej zimie i paru miesiącach nawet nie szarówki, ale wręcz ciemności, to coś mnie skręca…

    Like

  3. Ja chyba już wolę zdecydowaną ciemność nad chmury i deszcz. Ja moje szwedzkie ciemności rozświetlam sobie lampami i lampkami wszędzie i kominkiem i światełkami LES na domu. Może jest ciemno ale miło i przytulnie. Lubię porządną szwedzką zimę z mrozikiem i śniegiem. Nienawidzę może i cieplejszych ale ciapkowatych niby-zim jak ostatnie 2 lata.

    Like

    1. Ja też sobie rozświetlam świecami, lampami i lampkami. Deszcz i wilgoć przy kliku stopniach powyżej zera to mała przyjemność, ale chyba wolę to od solidnej zimy z ostrym mrozem i kupą śniegu. Przynajmniej w mieście. :-)

      Like

Comments are closed.