
Raz w miesiącu wracam do domu z Warszawy naładowana kreatywną energią. W samolocie nie mogę się skupić na książce, bo myślę jak i co napisać. Mam wrażenie, że słowa zaczną mi się zaraz wylewać nawet uszami. Myślę sobie jak to będzie dobrze usiąść w domu nad białą kartką, tudzież przed komputerem i pisać, pisać, pisać.
Wchodzę do domu i wychodzi ze mnie zmęczenie całego weekendu. Noce po 6-7 godzin dają o sobie znać. Zapadam się w kanapę, przytulam do A. i kotów, zanurzam się w książkę i tylko od czasu do czasu podnoszę głowę, żeby sięgnąć po herbatę. Myślę sobie: „Dzisiaj się nie udało, ale za to jutro ruszę z kopyta.”
Dzisiaj jest jutro. To z kopytem. I co? Robię wszystko, ale nie piszę. Bo przecież trzeba odkurzyć, oddać książki do biblioteki, zrobić jakieś zakupy, napisać coś na bloga, odpowiedzieć wreszcie na kilka maili i jeszcze mogłabym zrobić pranie.
Jutro więc. Jutro zacznę pisać to opowiadanie. Dzisiaj już sobie odpuszczę. Pozwolę sobie na odpoczynek. Poczytam książkę, ugotuję coś dobrego, nacieszę się wspólnym czasem na kanapie. Jutro będę pisać. Jutro ruszę z kopyta.
Wiele osób frustruje brak motywacji lub natłok codziennych obowiązków, który nie pozwala pisać/malować itd. Ale takie przerwy też się przydają. W końcu żeby zacząć tworzyć naprawdę, trzeba też, przynajmniej na trochę wrócić do realnego świata :)
LikeLiked by 2 people
U mnie to raczej obawa, czy to co mam to opowiedzenia jest wystarczająco interesujące i czy potrafię to napisać. Tak więc prokrastynuję sobie od czasu do czasu. Jednak po miesiącu walki z sobą dużo się nauczyłam i wiem, że jak nie piszę to jest gorzej niż jak piszę. Tak więc teraz z przyjemnością wracam do biurka. :)
LikeLike
I to jest wlasnie esencja powiedzenie: ” Zeby mi sie tak chcialo jak mi sie nie chce”
LikeLiked by 2 people
Bo jednak tworczosc to ciezka, precyzyjnie, metodycznie i konsekwetnie zaplanowana praca. Mysle, ze nawet talent ma mniejsze znaczenie. Talent bez organizacji i pracy jest niczym. Za to systematycznosc, male kroczki do celu, nieustanna praca nad soba i tworzenie pomimo – daja efekty. Ja jestem slaba, poleglam kiedy mialam tylko tworzyc. Pracuje juz w innej branzy, nietworczej, lub tworczej inaczej. Za to tworze po godzinach. Czasami tak jest lepiej, jesli nie umiemy sie zmobilizowac, zeby zycie nie przecieklo nam przez palce…
LikeLiked by 1 person
Mnie na pewno życie przez palce nie przecieka. A odrobina prokrastynacji jeszcze nikomu nie zaszkodziła. :-)
LikeLike
A co masz zrobić jutro zrób dzisiaj :)
LikeLiked by 1 person
Ja mam taki sposób na to (jeśli dobrze rozumiem na czym polega problem): najpierw na notepadzie wypisuje wszystko co mnie powstrzymuje od napisania tego co mam do napisania – stukam z zamkniętymi oczami, jestem tylko medium, które notuje to wszystko “ale to beznadziejne co chce napisać” i tak dalej.Jak to, za bardzo przeproszeniem wyrzygam tak, to kasuje ten plik lub nie, ale jakoś dalej magicznie mogę skupić się na pisaniu, a nie na rozmyślaniu czy jestem tylko bardzo głupia czy raczej strasznie głupia ;)
LikeLike
Dobre, podoba mi się. Muszę wypróbować. :)
LikeLike
Daj znać czy działa u Ciebie. Inne sposoby na samych siebie – na pewno zresztą znasz, ale napiszę – umówić się codziennie ze sobą na konkretną godzinę (najlepiej nastawić alarm) – określić czas pisania (lub ilość znaków). Pisać – nie edytować. Pisać – nie oceniać. Pisać – nie blogować, nie fejsbukować;)
A żeby zacząć, kiedy trudno jest się przełamać: umówić się ze sobą na przynajmniej 5 minut i to określić jako sukces. Po takich pięciu minutach – można albo wstać, pogratulować sobie i umówić się ze sobą jutro na 7 minut. Albo, jeśli włączy się flow – dać się ponieść bez zegarka. Sukces gwarantowany – i o to chodzi :)
LikeLike
Ja mam największy problem z tym pisać – nie edytować i pisać – nie oceniać. Będę wypróbowywać Twoje metody. :)
LikeLike
Oczywiście powinnam była napisać “redagować” zamiast “edytować”, przepraszam za anglicyzm. Oprócz metody ze spisywaniem na ślepo “złych” podszeptów, to reszta to nie są naprawdę moje metody, ale rady innych. Tak więc – daj znać czy działają, jak już wypróbujesz :)
LikeLike
“Redagować” i “edytować” używam naprzemiennie. :) Dam znać. Podobno świetnie też działają “poranne strony”. To jakby połączenie Twoich porad, tylko pisane rano, jako pierwsz rzecz po przebudzeniu. Poszukaj “morning pages Julia Cameron” jeżeli Cię to interesuje. :)
LikeLike
Poszukam. Zastanawiam się czy może to być pierwsza rzecz, bo wyprawieniu w świat Hobbita? Bo jeśli naprawdę od razu, to mogę pisać tylko na twittera ;)
I mam zdanie, które skojarzyło mi się z tą rozmową: “Pierwsza wersja tekstu nie musi być idealna, nie musi być nawet dobra. Ale musi być NAPISANA.” To chyba dobre podsumowanie :)
LikeLike
Mi się skojarzyło “Nie da się zredagować pustej strony.” Tak więc walczę dalej. Masz twittera? I ja nic o tym nie wiem?
LikeLike
Powinnam była napisać “smsów” ;) Zredagować się tej pustej strony nie da, ale przestraszyć można na amen ;)
LikeLiked by 1 person
Och, jak ja doskonale znam ten plan. Czasem nawet w ciągu tygodnia – wracam z pracy i myślę sobie o nowym tekście. Wyobrażam sobie jak siedzę i piszę.
W rzeczywistości jedynie siedzę… A jutro w pociągu znów będę rozmyślać nad kontynuacją nienapisanego tekstu.
LikeLiked by 1 person
Najwyrazniej cialo wola o wypoczynek, nie obwiniaj sie :-) Na milosc i na napisanie siazki nigdy nie jest za pozno! (patrz Mysliwski)
LikeLiked by 1 person
Masz rację. Te weekendy w Warszawiesą bardzo intensywne, ale również piękne. Odpoczynek też jest ważny. :)
LikeLike