
Nie, nie będę się tłumaczyć z długiej nieobecności. A może jednak, tylko trochę. Bo chodzi za mną ostatnio pytanie: dlaczego nie piszę? Nie piszę na blogu, nie piszę w dzienniku, nie piszę nawet na Tweeterze. Na studia piszę tylko tyle, ile muszę. Dlaczego nie piszę, skoro to jest to, co chcę robić?
Wymówek mam setki, jeśli nie tysiące. Wszyscy je znamy, wszyscy z nich korzystamy.
Po ostatnim weekendzie w Warszawie, zdałam sobie sprawę, że ja po prostu czekam. Na przyzwolenie. Tylko kogo lub czego? Nikt mi nie powie, że mogę pisać. Nikt mi też nie zabroni. Na co więc czekam?
Pytam znajomych pisarzy, co sądzą o moich tekstach. Szukam w nich aprobaty dla mojego pisania. Tylko czy oni mogą mi ją dać? Co takiego musieliby powiedzieć, żebym im wreszcie uwierzyła?
Myślę sobie, że jak skończę studia podyplomowe, to ruszę z kopyta. Będę pisać, pisać, pisać. Będę? Czy dam sobie zgodę na to, żeby wreszcie się w tym pisaniu zanurzyć? Pozwolę sobie na straszną pierwszą wersję w imię myśli, że nie można zredagować pustej kartki?
Nie wiem dlaczego sama sobie nie pozwalam na wypuszczenie się na te szerokie wody. Nie wiem dlaczego sama sobie dokuczam krytykanctwem. Nie wiem jak mogę siebie przekonać, że im więcej będę pisać, tym będzie lepiej.
Zapisałam się do 21-dniowego wyzwania, „Piszę codziennie”. Dzisiaj dzień drugi, a ja nie wykonałam żadnego z zadań. Już na starcie podstawiam sobie nogę. W końcu to są krótkie zadania i nie muszę ich nikomu pokazywać.
Czytam teksty innych, osób biorących udział w wyzwaniu i moich koleżanek i kolegów ze studiów, i natychmiast się blokuję. Bo oni są tacy kreatywni i mają takie świetne pomysły. A ja? Ja mam głowę zamkniętą na cztery spusty. Tylko czy ja sobie tego nie wmawiam?
Znowu postanawiam zacząć od nowa. Będę pisać. Lepiej, gorzej, ale będę. Odpuszczę sobie trochę, wyślę krytyka na urlop i poproszę, żeby zabrał ze sobą strach. Mam ochotę powalczyć o siebie i swoje marzenie. Dosyć czekania na najlepszy moment, koniec studiów czy idealne krzesło przy biurku. Koniec z wymówkami.
Trzymam kciuki! Szukanie wymowek to najłatwiejsza droga, a przeciez energię zuzyta na szukanie ich można przeznaczyc na dzialanie:-)
LikeLike
Święta prawda. :)
LikeLike
trzeba pisać i nieważne dobrze czy źle ,trzeba pisać
bo to jest jak z czytaniem ;przeczytasz jedną stronę
i ciągnie cię dalej …więc pisz ,zapisuj swoje myśli …
LikeLiked by 1 person
Dziękuję za motywację. :)
LikeLike
Czekam z niecierpliwoscią i nie ustawaj w dążeniu,połamania pióra czy klawiatury…takie tam ;)
LikeLike
Dziękuję bardzo. :)
LikeLiked by 1 person
W sprzedaży jest takie powiedzenie: albo masz wymówki, albo wyniki. Pasuje do każdej dziedziny życia. Nie osiągniesz sukcesu czy spełnienia nawet nie podejmując próby. Jak w tym kawale o człowieku, który modlił się do Boga o wygraną w totka. Aż w końcu udłyszał głos “To kur… kup w koncu los!” :)
Powodzenia Ania :*
LikeLike
Święta racja. Dlatego walczę ze sobą i ciągle zaczynamnod nowa. :) Dziękuję bardzo, Iza.
LikeLike
Aniu kto jak kto ale ty łap w tej chwili za pióro! Idzie ci za dobrze by sie obijać. Dopiero 3 dzień z 21, dołączaj jak najszybciej. Olej stare zadania, idź z nowym
LikeLike
Kochana Dorotko, dziękuję za dobre słowa. :)
Na razie pierwszeństwo dostały zadania na studia. Właśnie piszę sztukę teatralną.
LikeLiked by 1 person
“Filozofia Kaizen. Jak maly krok moze zmienic Twoje zycie” Robert Maurer :)
LikeLike
Czytałam w internecie o tym, ale w moim przypadku, to raczej musi być skok na głęboką wodę. :)
LikeLike
Hej, trafiłam tu po przeczytaniu Twojego komentarza na Styledigger. Straaasznie jestem ciekawa tych studiów podyplomowych. Podobają Ci się? Jak wyglądają zajęcia warsztatowe? Prowadzący są raczej krytyczni czy wspierający? Planuję iść na jakiś kurs/ studia związany z pisaniem, ale oczywiście umieram ze strachu :D PS. Tymczasem idę buszować po Twoim blogu :)
LikeLike
Hej Agata, miło mi, że do mnie zajrzałaś.
Studia bardzo mi się podobają, głównie ze względu na część warsztatową. Mieliśmy prozę, scenariopisarstwo, poezję, dramatopisarstwo i dziennikarstwo. Do tego dochodzą zajęcia teoretyczne, które też są bardzo ciekawe i przydatne, np. publishing.
Nie ma się czego bać. Można się dużo nauczyć, a wykładowcy są naprawdę świetni.
Jeżeli zależy Ci tylko na prozie, to wybrałabym raczej serię kursów, np. w Maszynie do pisania.
Jeżeli chcesz jednak spojrzeć na pisanie szerzej, to serdecznie polecam Collegium Civitas. Ja, poza prozą, zakochałam się w dramacie i scenariuszu, a myślałam, że porwie mnie dziennikarstwo.
Jak Ci się buszowało? :)
LikeLike