Kiedy A. wychodził do pracy, ja spędzałam długie godziny na internetowych rozmowach z L. lub zatapiałam się w książce. Chodziłam na spacery po Amsterdamie i rozmyślałam nad organizacją mojego nowego życie.
Z początku szukałam bratnich dusz wśród innych Polaków w Holandii, ale szybko przekonałam się, że nie tędy droga. Wiedziałam, że znajomi nie mający nic wspólnego z Polską będą lepszym wyborem. Nie dlatego, że Polakom czegoś brakuje, ale dlatego, że zamykanie się w polskim otoczeniu mi nie pomoże, a raczej pogorszy moją sytuację.
Wtedy czasami doskwierała mi ta samotność. Teraz myślę, że bycie sam na sam ze sobą bardzo dobrze mi zrobiło. To właśnie te pierwsze miesiące tutaj pozwoliły mi na wsłuchanie się w siebie i moje potrzeby. To właśnie wtedy zrodziły się plany na inne życie zawodowe. Trochę musiały poczekać na swoją kolej, ale widać tego mi było trzeba.
Dzięki tym miesiącom polubiłam bycie ze sobą. Nie potrzebuję już towarzystwa innych jak powietrza. Nie muszę się już przeglądać w ich oczach. Nie potrzebują akceptacji otoczenia. Lubię być sobą i ze sobą.
Teraz, kiedy samotność jest już krótkim odległym epizodem z przeszłości, planuję sobie samotny czas. Odmawiam wtedy wszelkich spotkań, bo lubię pobyć samej w domu, na spacerze czy w kawiarni. Lubię wsłuchać się w siebie i moje potrzeby. Taka jestem szczęśliwsza.