Wrzesień

Kiedy byłam piękna i młoda, wrzesień nie należał do moich ulubionych miesięcy. Powrót do szkoły, w której nigdy nie czułam się dobrze, wywoływał ból brzucha i nieprzyjemne pieczenie w gardle. Dopiero teraz, dwadzieścia lat po zakończeniu tych męczarni, zaczynam doceniać uroki tego pięknego miesiąca. Wrzesień to zawieszenie pomiędzy latem a jesienią. Ciepłe dni, chłodne noce, letnie rozleniwienie zaczyna na opuszczać, pojawiają się nowe pomysły, wyzwania, ambitne plany. 

Sześć lat temu, pierwszego września, zrobiłam coś czego się po sobie zupełnie nie spodziewałam. Wróciłam do szkoły. Poszłam na studia na Uniwersytecie Amsterdamskim. Bardzo chciałam coś zmienić w swoim życiu zawodowym i studia polonistyczne miały mi w tym pomóc. 

Spodziewałam się, że przejdę przez te trzy lata z nerwowo zaciśniętymi szczękami, regularnym bólem brzucha i nieprzyjenym pieczeniem w garde. Mówiłam sobie, że to tylko trzy lata, że wytrzymam. Byłam gotowa na to poświęcenie, bo bardzo chciałam ruszyć w wymarzonym kierunku. 

Moje zaskoczenie było ogromne, kiedy okazało się, że mam w sobie zadatki na kujona, że lubię się uczyć, że szkoła to mój żywioł. Pewnie, że nie można porównywać holenderskiego uniwersytetu z polską szkołą mojej młodości, ale jest mi trochę przykro, że moi nauczyciele nie potrafili tego ze mnie wydobyć. Przez ostatnie sześć lat studiowałam na czterech kierunkach, w tym jeden skończyłam w Polsce, i obawiam się, że na tym się nie skończy. 

Na razie nadszedł czas na wcielenie w życie tego, co wpoili mi moi wykładowcy. Czas na postawienie kroku w wymarzonym kierunku. Brzuch boli, w gardle pojawia się nieprzyjemne pieczenie, a szczęki same zaciskają się ze strachu. Mimo wszystko odrywam stopę i ruszam przed siebie. Już wiem, że potrafię przełamać to, co zdawało się być rzeczywistością.