Subiektywny alfabet emigracyjny: W jak wybór

A photo by Matthew  Sleeper. unsplash.com/photos/Spdu7YT1O00
Zdjęcie: Matthew Sleeper | Unsplash

Emigracja to nie wygnanie, emigracja to wybór. Czasy ucieczek represjonowanych rodaków już dawno się skończyły. Teraz, jaki by nie był kryjący się za tym powód, emigracja to dobrowolny wybór wyjeżdżającej osoby.

Denerwuje mnie to ciągłe żałowanie biednych Polaków żyjących za granicami kraju-raju. Kiedy czytam kolejny współczujący tekst, mam ochotę krzyczeć. Powtórzę dla pewności:

emigracja to nie wygnanie, to wybór.

Może nawet zbiór wyborów.

Pierwszy dokonany przed wyjazdem, dotyczy decyzji opuszczenia kraju rodzinnego. Drugi, mocno związany z pierwszym, to wybór kraju docelowego. Dla wielu osób nie są to łatwe decyzje, ale nadal są to ich własne wybory. Nie zapominajmy o tym, kiedy słyszymy kolejne narzekanie na chleb, bo polski jest jednak najlepszy.

Kolejne wybory dotyczą codziennego życia. Czasem wymagają odwagi, bo emigracja to też przygoda, odkrywanie siebie i nowej rzeczywistości. W nowym miejscy musimy dokonać kilku podstawowych wyborów. Chcemy powalczyć o pracę w zawodzie czy chwycimy się tego, co jest w danym momencie możliwe? Zintegrujemy się czy zamkniemy w polonijnej społeczności? Będziemy wolny czas spędzać w domu, płacząc nad swoim ciężkim emigranckim losem czy wyjdziemy do ludzi i poszukamy znajomych? Polubimy kraj zamieszkania czy będziemy widzieć tylko jego wady? Zaakceptujemy naszą nową rzeczywistość czy będziemy wszystko porównywać do życia w Polsce?

Osobiście postawiłam na emigranckie szczęście. Polubiłam Holandię, nie porównuję jej z Polską na każdym kroku. Nie narzekam na jedzenie, a chleb po prostu zaczęłam piec sama. Mam znajomych z Polski, Holandii i paru innych krajów. Żyję normalnie, bez skrajnych emigranckich emocji.

Pamiętam, że wyjazd z kraju ojczystego był moim wyborem. Nikt mnie do tego nie zmuszał, nikt mnie nie wyrzucał. Podjęłam świadomą decyzję i żyję z jej konsekwencjami. Jestem szczęśliwą emigrantką, bo nie utrudniam sobie życia. Nie żyję w rozkroku, nie tęsknię za wszystkim co Polskie i wiem, że jeżeli kiedyś najdzie mnie ochota, to mogę reemigrować, bo emigracja to nie wygnanie.

6 thoughts on “Subiektywny alfabet emigracyjny: W jak wybór

  1. Denerwuje mnie to porównywanie, o którym piszesz. Ktoś przyjeżdża, chcę pokazać mu Anglię i na każdym kroku słyszę: “takie macie? A w Polsce to my mamy takie!” Takie najczęściej znaczy lepsze. Podobnie jak ty Aniu jestem na emigracji szczęśliwa i nie płaczę po kątach za krajem.

    Liked by 4 people

  2. Tez wiele razy podobnie mowilam, ale jesli ktos sobie jakus stereotyp wbije w glowe to nie przekonasz I tak. Dla mnie to zycie w innym miescie niz rodzinne, a ze jezyk inny I niektore zwyczaje lub mentalnosc to taka ciekawostka, wartosc dodana. :)

    Liked by 4 people

  3. Też nie tęsknię za wszystkim, co polskie, ale mimo wszystko jeśli chodzi o pieczywo, wędliny i niektóre słodycze, to jednak człowiek tęskni za takimi rzeczami :)

    Like

Comments are closed.