Na gorsze dni

gilmore-girls-befa2363-6f7b-4a68-a37f-17e99fd3513c
Zdjęcie: Netflix

Moja przygoda z pannami Gilmore zaczęła się w 2000 roku, kiedy w wolne niedzielne popołudnie, trafiłam na pilotowy odcinek tego serialu. To była miłość od pierwszego wejrzenia, która nie ustępuje już od ponad 15 lat. Uwielbiam wracać do atmosfery tego serialu i niejednokrotnie obejrzałam wszystkie siedem sezonów.

Przez siedem lat obserwowałam życie Lorelei Gilmore i jej córki Lorelei Gilmore. To nie pomyłka. Kiedy Lorelei senior rodziła Lorelei junior miała 16 lat i postanowiła dać córce tak samo na imię, bo skoro mężczyźni mogą, to ona też.

Lorelei jest samotną matką z wyboru i mieszka ze swoją dorastającą córką, Rory (bo takiego imienia używa Lorelei junior), w małym miasteczku Stars Hollow, w stanie Connecticut. Obserwujemy ich życie w tym uroczym i trochę dziwnym miasteczku, gdzie Lorelei pracuje w Independence Inn i marzy o otworzeniu własnego pensjonatu razem z przyjaciółką Sookie St. James, uzdolnioną szefową kuchni. Rory uczy się w szkole średniej i marzy o studiach na Harvardzie, bardzo lubi się uczyć i czyta niezliczone ilości książek.

Serial charakteryzuje się szybkimi, jak wystrzały z karabinu maszynowego, dialogami i wieloma referencjami literacko-kulturowymi. Przez wszystkie siedem sezonów pojawiają się odniesienia do 339 książek (ile z nich się przeczytało można sprawdzić tutaj).

Moja fascynacja tym serialem zaczęła się od Rory, jej zaczytania tak podobnego do mojego i jej pasji do nauki, której we mnie niestety nikt nie wzbudził. Może gdyby serial trafił do mnie wcześniej lepiej odnalazłabym się w szkolnej rzeczywistości?

Tak czy inaczej, to właśnie Gilmore Girls zmotywowały mnie do działania, walki o siebie i podążania za marzeniami. Teraz, kiedy czasami dopada mnie zwątpienie lub kiedy opadam z sił, włączam sobie Kochane kłopoty i ładuję baterie.

To serial dla wszystkich, niezależnie od wieku i życiowych motywacji.

Niecierpliwie czekam na nowe odcinki, które już za kilka dni pojawią się na Netflix. Niestety nie korzystam z ich usług, będę więc musiała nadwyrężyć swoją cierpliwość czekając na dvd.

8 thoughts on “Na gorsze dni

Comments are closed.