
W grudniu, w tym przedświąteczno-noworocznym odmęcie, gdy wszystko spowalnia, udało mi się zakopać. Zakopałam się w cieple domu, pod grubym kocem, wśród moich ukochanych książek, u boku A. Nie ćwiczyłam, nie pisałam, nie blogowałam. Nie robiłam nic dla siebie i nic w kierunku osiągania tego, na czym mi bardzo zależy. Na chwilę zabrakło mi motywacji, wiary w siebie, siły i chęci. Jedyne czego chciałam, to żeby świat zostawił mnie w spokoju, żeby moja głowa przestała pracować na pełnych obrotach. Nie chciałam nic.
Tuż po świętach zaczęły szarpać mną wyrzuty sumienia i uciskać przymałe jeansy. Zaczęło wracać przekonanie, że warto o siebie zawalczyć, że moje marzenia nie są głupie i bez sensu, że mogę osiągnąć to, czego chcę. Nie mogę dać się światu, ludziom, którzy mnie próbują ściągnąć do poziomu i własnym czarnym myślom. Muszę coś zrobić, bo pod tym kocem zaczyna mi się robić za ciepło.
W sylwestrowy wieczór wyciągnęłam dwie białe tablice, jedną dla siebie i jedną dla A. Na nich zapisywaliśmy nasze plany na Nowy Rok. Przy dźwiękach dobrej muzyki, wybuchów fajerwerków i bąbelków szampana, powstał plan. Nie postanowienia noworoczne, plan.
Nie lubię postanowień noworocznych, nie lubię ich wydźwięku, przymusu jaki wywołują. Postanowienia na nowy rok wywołują we mnie bunt. Ja zawsze szłam pod prąd, taką mam już przekorną naturę i powiedzenie „od stycznia będę ćwiczyć trzy razy w tygodniu” działa na mnie jak płachta na byka. Nie motywuje mnie to zupełnie i pewnie z takim podejściem nadal siedziałabym pod kocem.
Postanowiłam podejść do tego inaczej. Zapisałam sobie hasłowo jak chcę się czuć w tym roku, kim chcę być i gdzie chcę być w grudniu 2017. I tak na przykład na mojej tablicy pojawiło się hasło „będę fit”. To oznacza, że muszę regularnie ćwiczyć, zdrowo się odżywiać, pić mniej wina.
Innym było „chcę móc z przekonaniem mówić, że jestem pisarką”. To znaczy, że muszę pisać. Często, codziennie, regularnie. Pisarz to ktoś, kto pisze.
„Będę większą egoistką” to jedno z moich ulubionych haseł, bo odnosi się do wszystkiego, co chcę osiągnąć. Jeżeli na koniec roku chcę być tam, gdzie chcę być, to muszę chronić siebie i swój czas. Mój czas na pisanie, na ćwiczenia, na to wszystko co jest dla mnie ważne.
Czasem wystarczy spojrzeć z innej perspektywy i wszystko wydaje się prostsze. Czasem lepiej zacząć od naszych potrzeb, a potem ustalić kroki do ich osiągnięcia. Albo ich nie ustalać, czasem podskórnie wiemy co musimy zrobić, żeby dotrzeć tam, gdzie chcemy być. Wystarczy spokojnie, krok po kroku posuwać się w wybranym kierunku. Bez twardych postanowień i rozpisanych kolejnych etapów.
powodzenia! :) “być fit” figuruje również i na mojej liście, a że od grudnia jadę na zwolnieniu lekarskim Pan i Władca Tłuszcz zdążył się usadowić tam gdzie nie trzeba… ale back on the track i znów mogę ćwiczyć i jeść jak trzeba ;)
LikeLike
Dziękuję. Ruszyłam z kopyta z ćwiczeniami. Jem zdrowo odkąd pamiętam, ale mam parę zmian, które jeszcze bym chciała wprowadzić. ☺ Tobie również życzę powodzenia.
LikeLike