
Styczeń był dziwnym miesiącem. Z jednej strony czułam dobrą energię, przepełniał mnie spokój i pewność, że dam radę, że potrafię, że będzie dobrze. Z drugiej miałam poczucie ciągłej walki z samą sobą, a opowieści o sukcesach innych odbierały mi po kawałku dobre samopoczucie. Nagle wszyscy piszą i idzie im to świetnie, a ja walczę o każde zdanie. Dlatego koniec stycznia to zwątpienie we własne możliwości. Szkoda, bo ten miesiąc tak dobrze się zaczął.
Dlatego odcięłam się trochę od ludzi. Spędzam więcej czasu w domu, nie zaglądam prawie wcale na Facebooka, czytam, piszę, dużo rozmawiam z A., w zaciszu własnego domu próbuję odnaleźć dobre samopoczucie. Ta metoda powoli zaczyna działać. Wracam na szlak.
Przeczytałam dziesięć książek:
1. Pulpecja – Małgorzata Musierowicz
2. Rebecca – Daphne du Maurier
3. Dziecko piątku -Małgorzata Musierowicz
4. Nutria i Nerwus – Małgorzata Musierowicz
5. Charlotte – Pia de Jong
6. Córka Robrojka – Małgorzata Musierowicz
7. Paris to the Moon – Adam Gopnik
8. Lieve Céline – Hanna Bervoets
9. Stanisław Bareja. Król krzywego zwierciadła – Maciej Raplewicz
10. Szpetni czterdziestoletni – Agnieszka Osiecka
Dużo Jeżycjady, dwie książki po niderlandzku (5 i 8) i dwie po angielsku. Ładnie mi się to rozłożyło w tym miesiącu.
Obejrzałam The Night Manager (Nocny Recepcjonista) i polecam tę mini serię z całego serca. Teraz chcę czytać książki Johna Le Carré. Poza tym przypadkiem obejrzeliśmy też Killing Them Softly z Bradem Pittem i zachwycił mnie ten film, jest taki nieoczywisty.
Wróciłam do sportu i udaje mi się wskakiwać na rowerek stacjonarny 4-5 razy w tygodniu. Powoli przymierzam się do Chodakowskiej. Może w tym tygodniu mi się uda wrócić do jej programów. Trochę odsuwam to w czasie, bo boję się zakwasów.
Nie słuchałam w zasadzie niczego, w domu panowała cudowna cisza.
Pogoda nas nie rozpieszczała, było zimno, ale za to widoki były piękne.
Czasem było mroźnie, a czasem mgliście.
Piękne mam widoki w drodze do pracy. Zaskakująco dobrze przechodzę przez zimę w tym roku, nie miałam styczniowego dołka energetycznego, a do wiosny coraz bliżej.
Wow, dobry książkowy wynik jak na jeden miesiąc (we współczesnym, zabieganym świecie ;)).
LikeLike
Wiesz, ja nie jestem zabiegana. :) Pracuję na część etatu, nie imprezuję, spędzam dużo czasu w domu w ciszy i spokoju i czytam. :)
LikeLike
I super…luzik najwazniejszy, a do szczescia i sukcesu najbardziej potrzebne jest glebokie odprezenie :-) ,Pozdrawiam z Francji
LikeLiked by 1 person
Nocnego recepcjonistę uwielbiam! Tom w nim jest niesamowity! :) Filmu z Pittem nie widziałam – muszę nadrobić :) Ile książek przeczytanych! Szacun!
LikeLike
Nocny recepcjonista genialny! Takich mini seriali to ja więcej chcę.
Ja mało oglądam, za to dużo czytam. Mól kiążkowy totalny. ☺ Gdyby nie praca, pewnie bym z domu nie wychodziła. 😀
LikeLike