
Drugi tydzień za mną. Nie było lekko, nie wszystko poszło według planu, ale najważniejsze, że nie odpuściłam. Uczę się nie słuchać głowy, która namiętnie mnie namawia do zawinięcia się kocem i czytania. Pod tym względem jest mi dużo łatwiej wskoczyć na rowerek stacjonarny, bo wtedy czytam sobie książkę. Podczas treningu z Chodą jest to niewykonalne.
Znowu zaczęłam tydzień od odpoczynku. Miałam długi dzień w pracy, dłuższy niż normalnie, a jeszcze potem spotkanie z koleżanką. Dotarłam do domu w porze obiadowej (w Holandii jest to godzina 18) i już nie miałam ani siły ani ochoty na trening. Kroków też nie zrobiłam szalenie dużo, bo większość dnia przesiedziałam na szkoleniach. Było ich 8928.
We wtorek miałam strasznego lenia. Nie chciało mi się strasznie ćwiczyć, nie chciało mi się nic, a jak myślałam o zrobieniu Skalpela 2, to odechciewało mi się jeszcze bardziej. Pomyślałam, że odmiana dobrze mi zrobi i machnęłam Sukces, część drugą i trzecią. Było ciężko, dobrze że Chodakowska mnie nie słyszała. Mogłoby się jej zrobić przykro.
Kroki: 10 267.
W środę miałam leciutkie zakwasy. Wskoczyłam na rowerek stacjonarny na 45 minut. Z wielką przyjemnością czytałam sobie na nim „Łaskuna” Katarzyny Puzyńskiej.
Kroki: 10 956.
W czwartek wróciłam do Skalpela 2 i całkiem dobrze mi poszło. Pompki były łatwiejsze i nie klęłam jak szewc.
Kroki: 10 385
W piątek natomiast miałam bardzo ciężką sesję na rowerku stacjonarnym. Miałam wrażenie, że moje nogi są z ołowiu. Normalnie poszłabym pieszo do pracy, ale musiałam być rano w innym miejscu i potem szybko przedostać się do pracy, musiałam więc pojechać na rowerze. Trening robiłam późnym popołudniem i może dlatego było tak ciężko.
Kroki: 10 272
Sobota była pod znakiem Sukcesu, części drugiej i trzeciej. Wychodzi na to, że dobry miałam plan z ćwiczeniami całego ciała. Wszystkie ćwiczenia w podporach sprawiają mi problem, bo mam słabiutkie ramiona.
Kroki: 10 504
Niedziela była dniem odpoczynku. W sobotę czułam drapanie w gardle i postanowiłam dać sobie szansę na dojście do siebie. Stanowczo nie mam ochoty się rozchorować. Odpuściłam sobie wszystko. Piłam dużo herbaty lipowej z miodem i czytałam. Trochę ogarnęłam dom i zrobiłam 7 300 kroków.
To był całkiem dobry tydzień.
Nie dawaj się swoimi umysłowi, on jest strasznie wygodnicki… ale lubi mieć piękne ciało, więc… sam nie wie, co ze sobą począć ;)
LikeLiked by 1 person
Dzięki, daję radę. :)
LikeLike
Bardzo inspirujące. Dzieki
LikeLiked by 1 person
Hej Sylwia, cała przyjemność po mojej stronie. Już jutro kolejne podsumowanie. ☺
LikeLike