Jedna trzecia roku za nami. Roku, na który mam wielkie plany, ale słabo mi wychodzi ich realizacja. Plan bycia fit jak na razie ma się najlepiej w formie Projektu 40. Reszta jest w stanie opłakanym i zaczynam mieć tego trochę dosyć. Nie wiem czy to wpływ pogody czy też sama siebie blokuję, ale czas zacząć ruszać mózgownicą, nie tylko kończynami.
W kwietniu przeczytałam dziesięć książek. Skończyłam czytać „Małe życie” i polecam wszystkim serdecznie tę książkę. To nie jest łatwa lektura, ale niesamowicie piękna, choć trudna historia. I ten język! Mam nadzieję, że tłumaczenie niczego mu nie ujmuje.
Skończyłam też czytać Jeżycjadę i mam nadzieję, że zapowiadana „Ciotka Zgryzotka” pojawi się już niedługo, bo powrót do życia rodziny Borejków bardzo mi przypadł do gustu.
Lista przeczytanych książek:
„Sprężyna” Małgorzata Musierowicz
„McDusia” Małgorzata Musierowicz
„Każdy szczyt ma swój Czubaszek” Artur Andrus
„Dziennik kasztelana” Evžen Boček
„Fantastic Beasts and Where to Find Them” Newt Scamander
„The Crossroad of Should and Must” Elle Luna
„Wnuczka do orzechów” Małgorzata Musierowicz
„Feblik” Małgorzata Musierowicz
„Blood Harvest” Sharon Bolton
„A Little Life” Hanya Yanagihara
To nie był dla mnie najłatwiejszy miesiąc, w pracy zapowiedziano nam reorganizację i będę musiała na nowo przechodzić proces rekrutacyjny. Moje stanowisko znika i pojawia się w to miejsce inne, z większą odpowiedzialnością. Wiem tylko tyle i czekam na oficjalny wakat. Ta niepewność mnie trochę zżerała, ale udało mi się z tym uporać i osiągnęłam wewnętrzny spokój w tej kwestii.
Pisanie szło mi jak po grudzie, nie udało mi się wyrobić założeń z początku miesiąca i teraz mam nadzieję na, chociaż częściowe, nadrobienie zaległości. Poza tym pisanie musi być priorytetem, inaczej nigdy nie uda mi się osiągnąć celu.
W połowie kwietnia świętowaliśmy z A. nasze dwanaście i pół roku razem. Jestem ogromną szczęściarą. Znalazłam przyjaciela, partnera i wielką miłość w jednym. Bez niego nie byłabym tu gdzie jestem. Nadal za nim szaleję i mam nadzieję na kolejne dwanaście i pół, a nawet więcej.
Cieszę się, że kwiecień już za nami. Maj przyszedł z obietnicą lepszej pogody, a z tym nadzieja na więcej pozytywnej energii.
Coś wiem o frustracji z powodu braku realizacji planów – chyba chwilowe trudności/ porażki trzeba po prostu wpisać w każdy plan, bo są jego nieodłączną częścią. Dobrze mieć plan, jak wyjść z chwilowego spadku formy. W końcu nie liczy się cel, ale proces dochodzenia do niego :)
LikeLike
Zgadza się, aczkolwiek nie jest łatwo ułożyć dobry plan na taką sytuację. 😊
LikeLike