Zniknęłam, tak zupełnie. Mimo zapału i wielkich chęci, nie dałam rady. W końcówce września podpierałam się nosem. Przespane noce były nieosiągalnym marzeniem, a sińców pod oczami nie przykrywał nawet najlepszy podkład. Chciałam tańczyć w deszczu, ale organizm odmówił posłuszeństwa. I miał rację, bo potrzebowałam oddechu, dystansu do codzienności, całkowitego oderwania.
Nic nie odrywa od codzienności tak dobrze jak solidna różnica czasu. Uciekliśmy do Kalifornii. Dziewięć godzin różnicy. Nagminny brak internetu i zasięgu. Natura, cisza, zupełny spokój. Tego mi było trzeba.
Powroty bywają trudne, ale z wakacji przywiozłam ze sobą wewnętrzną siłę, nowe pokłady energii, która pozwala mi wzruszać ramionami na zawirowania w pracy, robić swoje i resztę czasu poświęcać sobie i swoim marzeniom. Snuję plany, pracuję nad paroma rzeczami, szukam nowych możliwości.
Czasem takie oderwanie i odcięcie sie jest potrzebne. Fajnie ze jesteś z powrotem z nowa energia.
LikeLiked by 1 person
Dzięki Sylwia. :)
LikeLike
Chyba muszę iść w Twoje ślady i poszukać swojej Kalifornii :)
LikeLiked by 1 person