Po powrotne zmagania z pisaniem

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Moje pisarskie mięśnie potrzebują rozruchu. Mam wrażenie, że każde zdanie jest słabe, a słowa nie chcą ze mną współpracować. Odzwyczaiłam się. Nie wiem jak to sensownie robić. Nawet się boję otworzyć zeszyt i pisać tam bez ładu i składu, bo brak mi słów, bo nie potrafię przelać myśli na papier.

Wiem, że jedyna droga to codzienne ćwiczenie, ale ciężko jest mi się zmusić. Nie lubię patrzeć na krzywe zdania, które trzeba będzie poprawiać w nieskończoność.

Dzisiaj piszę do Was bez poprawiania, bo wiem, że jak przeczytam to, co napisałam, to nigdy tego nie opublikuję.

Pisanie nigdy nie przychodziło mi łatwo, bo ja bym chciała, żeby wszystko od razu było idealne, każde słowo na swoim miejscu. Samokrytycyzm nie jest przyjacielem pisarza, perfekcjonizm jeszcze mniejszym. Uczę się z tym żyć, nie walczyć, ale żyć w symbiozie.

Teraz najważniejsza jest systematyczna praca. Codzienne pisanie. Odnalezienie rytmu. Jak w sporcie. Tylko regularny trening przynosi efekty.

6 thoughts on “Po powrotne zmagania z pisaniem

  1. Mnie się z kolei wydawało, że mam za mało w głowie, brakuje mi przemyśleń, więc milczałam. Kiedy coś drgnęło, myśli potrzebowały ujścia, pisałam gorliwie do czasu, aż przypadkiem przeczytałam po pewnym czasie własny tekst. Żenada, płaczki i użalanie się. Znalazłam na to, jak mi się wydawało, sposób – zdjęcia. Podczas pracy lepiej mi się myślało, zawsze znajdowałam wspólny mianownik między treścią tekstu i kadrami. Tylko z czasem przestawałam ogarniać. Za mało czasu, za dużo wymagań, zaczęło się to rozjeżdżać. Chwilę tak ciągnęła, ale w końcu pomyślałam, że to nie ma być obowiązek na bazie przyjemności tylko jej kwintesencja. Teraz działam najczęściej w imię „write drunk, edit sober” i nawet nie mam do siebie za złe, że pliki robocze czekają na edycję. Nic na siłę, trzeba czerpać z życia tyle, ile można, ni mniej, ni więcej. I tego tobie życzę.

    Liked by 1 person

Comments are closed.