Kilka tygodni temu postanowiłam sprawdzić co czytelniczo na mnie czeka na półce z książkami do przeczytania. Szybko okazało się, że książki wyszły z półki i rozpanoszyły się na podłodze. Jakoś wcześniej nie zwróciłam na to uwagi. Po chwili namysłu podzieliłam książki na sekcje językowe, żeby mieć lepszy pogląd na to co czeka i jak mi się to rozkłada. Nie spodziewałam się, szczerze mówiąc, tego co zobaczyłam.
Książek polskich mam 18. W miarę skromny stos, szczególnie, że myślałam, że jest dużo większy. Do tego trzeba co prawda dodać 28 e-booków, ale ich na szczęście nie widać.
Książek po niderlandzku znalazłam tylko 11, i 7 e-booków. W miarę mały stos, za to książki w większości grubaśne. Na stosie brakuje książki, która leżała w jeszcze innym miejscu, ale ją w międzyczasie przeczytałam, więc w sumie i tak już się nie liczy. I taka ciekawostka: holenderskie książki są często grube, bo są drukowane na grubym papierze i dosyć dużą czcionką, a wszystko dlatego, że Holendrzy chętniej kupują grube książki.
Książek po angielsku mam najwięcej. Wychodzi więc na to, że najwięcej czytam w tym języku. A myślałam, że w miarę równomiernie mi się to rozkłada. Jest ich 48 sztuk na tych stosach i 33 e-booki na czytniku. Do tego dochodzą trzy stosy autorskie.
Stephen Fry, którego książki chcę przeczytać już kilka lat, ale ciągle odsuwam to w czasie.
Bill Bryson, którego uwielbiam i serdecznie wszystkim polecam. Świetny styl i duże poczucie humoru. Chciałabym pisać tak jak on.
I Haruki Murakami. Ulubiony pisarz mojego męża. Parę lat temu postanowiłam przeczytać wszystkie jego książki w kolejności wydania. Niestety plan się nie udał. Książki Murakamiego potrzebują czasu na przemyślenie i czytając je szybko po sobie można przedawkować. Nadal czytam, jak widać po stosie, zostało mi już w zasadzie niewiele. Następna w kolejce jest After Dark.
Trochę się tego uzbierało. Wychodzi na to, że mam do przeczytania 167 książek. A do tego na półkach znajdzie się pewnie jeszcze około 10-15 książek, które też czekają na swoją kolej. Półtora roku czytania, mniej więcej.
Nie uwieczniłam książek po włosku. Mam ich tylko osiem, 5 papierowych i 3 e-booki. Ciągle chcę zacząć czytać w tym języku, ale ciągle się boję, że będzie mi bardzo opornie szło. Na czytniku czekają miedzy innymi Pinokio i Harry Potter, bo zaczynanie od znanych historii wydaje mi się najlepszym rozwiązaniem. Może niedługo się odważę.
Gdy mój mąż zobaczył zdjęcia moich stosów i usłyszał ostateczną liczbę, to stwierdził, że powinnam kupować nową książkę dopiero po przeczytaniu trzech z tych co już mam. W ten sposób mam szansę na zmniejszenie tych stosów do jakichś rozsądnych rozmiarów. Podjęłam się więc tego wyzwania i będę Wam zdawać relację jak mi idzie.
Choć już bym mogła, to jeszcze nic nowego nie kupiłam. A bookstagram kusi nowościami, oj kusi. Trzymam się, bo wiem, że niedługo wychodzi kilka książek, które koniecznie chcę mieć i nie chcę musieć na nie czekać.
Macie stosy książek, które na Was czekają czy kupujecie i czytacie na bieżąco? A może nie kupujecie w ogóle tylko korzystacie z biblioteki?