Ostatnio Instagram mnie frustruje. Właściwie to nie Instagram sam w sobie, ale moja tam obecność, a raczej sposób i czym się tam dzielę. Zaczęło się od tego, że posłuchałam instagramowych guru i zaczęłam ograniczać zdjęcia pozaksiążkowe. To doprowadziło do zmęczenia materiału, bo przecież moje życie to coś więcej niż same książki. Znowu dzielenie się innymi aspektami życia odciągnęło mnie od bloga. Czyli prosta droga (no może trochę pokrętna) do frustracji i zniechęcenia kwadratowym światem.
I tak jak napisałam pod zdjęciem powyżej zaczęłam się zastanawiać nad moją bytnością na Instagramie. Bardzo lubię tę aplikację i wcale nie mam zamiaru z niej rezygnować, ale nie chcę, żeby mnie ograniczała, blokowała i odciągała do bloga. Tęsknię za blogiem, za pisaniem w ogóle. To właśnie ten brak wywołuje we mnie największe frustracje i poczucie niespełnienia.
Oczywiście, że znalazłam rozwiązanie na moje problemy. Po części dzięki niektórym komentarzom. Moje życie to coś więcej niż książki, ale też więcej niż Instagram. Mogę więc dzielić treści pomiędzy różne media.
Wiem, że to oczywiste, ale jakoś do tej pory to do mnie nie docierało.
I tak, na Instagramie mogę pisać głównie o książkach, choć pewnie nigdy nie będzie to profil czysto książkowy, a tutaj o innych życiowych aspektach. Mogę powtarzać treści z Insta tutaj albo tam blogowe. Mogę tutaj rozwijać myśli, które tam podaję w skrócie. Mogę pisać o czymś zupełnie innym. Nie muszę się ograniczać to jednej tematyki, nie muszę się ograniczać do jednego medium. Nie muszę nic. Poza tym, co muszę, bo inaczej się uduszę.