Kiedyś często się porównywałam. Do przyjaciół, współpracowników, później do ludzi w internecie. W moim przypadku nie jest to takie dziwne. Jako dziecko często porównywano mnie do mojej starszej siostry lub innych dzieci w szkole. Nigdy nie wiedziałam, że nie muszę się porównywać z innymi, żeby sprawdzić, czy jestem wystarczająco dobra.
W pewnym momencie przestałam, ale nie wiem, kiedy to się dokładnie stało. Jasne, że wciąż czasem się porównuję, ale jest to mniej ogólne, mniej przypadkowe. Jest bardziej skoncentrowane na jednym temacie, w którym, moim zdaniem, nie osiągam wystarczająco dużo.
Porównywanie pojawia się zwłaszcza w czasach niepewności. Na przykład, kiedy przeprowadziłam się do innego kraju, aby być z facetem, którego poznałam sześć miesięcy wcześniej (teraz jest moim mężem i jesteśmy bardzo szczęśliwi), gdzie mogłam zamieszkać, ale nie mogłam pracować . Albo kiedy rozpoczynałam własną działalność w zatłoczonym świecie coachingu i jednocześnie straciłam pracę.
Różnica polega na tym, że teraz wiem, że nie mogę popadać w spiralę spadkową porównawczą z innymi ludźmi sukcesu i jak się z tego wyciągnąć.
Kilka miesięcy temu sięgnęłam po książkę Lucy Sheridan „The Comparison Cure.” Myślałam, że jej potrzebuję, ale w rzeczywistości uświadomiłam sobie, że porównywanie nie jest dla mnie już tak dużym problemem. To było wspaniałe uczucie, zobaczyć, że tyle się zmieniło. Że jestem w stanie rozpoznać te momenty i je przepracować.
W ciągu ostatnich kilku lat wiele się nauczyłam. Zaczęłam ufać mojej wizji i kiedy porównuję się do innych, wracam do niej i wiem, co jest dla mnie ważne.
Nauczyłam się, że wszyscy jesteśmy we własnej strefie czasowej (znowu Lucy) i powtarzam to sobie, gdy mam ochotę porównywać się z innymi w internecie. Nie porównalibyśmy naszej kolacji w Europie z czyimś śniadaniem w Australii. Prawda? Nauczyłam się koncentrować na własnych celach i własnej pracy, którą muszę wykonać, zamiast patrzeć na innych i gdzie w danym momencie są.
Nauczyłam się rozpoznawać, co jest dla mnie dobre. Zrozumiałam, że sposób na życie innych ludzi lub to jak robią różne rzeczy, niekoniecznie są moimi sposobami. Nauczyłam się robić swoje. Iść swoją i przestać szukać magicznej formuły. Nauczyłam się, że nie ma jednego sposobu na robienie różnych rzeczy. Że wszyscy musimy iść własną ścieżką.
Praca nad sobą nigdy się nie kończy. Ale świadomość, że jest miejsce dla nas wszystkich i strefa czasowa dla nas wszystkich, sprawia, że jest trochę łatwiejsza.
Jeśli masz problem z porównaniem, polecam „The Comparison Cure” Lucy Sheridan. Lucy jest jednym z powodów, dla których jestem tu, gdzie jestem.
Zdjęcie: kaboompics.com
Potrzebowałam tego wpisu i już zapisuję tytuł publikacji, porównywanie się z innymi od zawsze było moja zmorą. Niestety w domu rodzice darzyli mnie wielka miłością a jednak zamiast potwierdzenia tego, że jestem w czymś dobra częściej słyszałam słowa – czemu nie robisz tego jak… Od najmłodszych lat miałam więc problem z wyborem tego co jest dobre dla mnie, moje wybory życiowe też często były pokierowane podszeptem kogoś, potrzeba chwili, impulsem a nie głębokim przemyśleniem tego co dla mnie jest dobre. Na szczęście moje życie dorosłe już mnie bardziej uodporniło, mam kochającego męża, który od wielu lat dodaje i sil oraz podkreśla moja wartość. Uczę się przy nim jak docenić siebie, dbać o poczucie własnej wartości.
LikeLiked by 1 person
Doskonale Cię rozumiem. Ja też porównywanie się wyniosłam z domu, ale też ze szkoły. Buntowałam się mocno przeciw temu, ale mimo to gdzieś to we mnie do tej pory siedzi.
Wsparcie bliskiej osoby bardzo pomaga, ale największa praca jest w nas samych. To my musimy uwierzyć, że tak jest. Wsparcie z zewnątrz jest tak zwaną zimną myślą, a jak to wychodzi od nas i wierzymy w to sami, to staje się ciepłe i dopiero wtedy możemy to odzwierciedlić w naszym zachowaniu.
Mam nadzieję, że książka Cię wspomoże i pozwoli postawić dalsze kroki w kierunku ocieplenia. :)
LikeLiked by 1 person
Viola, nie Ty jedna. Moi Rodzice nieźle dali mi w kość. Do dziś to robią. Gdyby nie możliwość bycia sobą w tym związku małżeńskim, zaszyłabym się chyba w jakiejś niedostępnej dla człowieka dziurze.
LikeLike