Co czytam i dlaczego tyle na raz?

Nie wiem kiedy to się zaczęło, ale myślę, że w szkole średniej, kiedy trzeba było czytać lektury, ale poza nimi było tyle innych ciekawych książek do przeczytania. Myślę, że to wtedy zaczęłam czytać kilka książek równocześnie. Nie dało się inaczej, głód czytania tego, czego nie zawierała lista lektur był zbyt silny, żeby go zignorować.

Odkąd mieszkam w Holandii czytam zawsze przynajmniej trzy książki równocześnie. Jedną po polsku, jedną po angielsku i jedną po niderlandzku. Albo przynajmniej staram się, żeby ten podział był taki, choć ostatnio słabo mi to wychodziło. W tym roku czytałam głównie po angielsku i po polsku, ale staram się wrócić do starych zasad trójpodziału czytelniczo-językowego.

Odkąd mam Legimi, czytam zawsze coś od nich, w związku z czym często czytam dwie polskie książki. Dawno nie czytałam tyle po polsku co w tym roku, a jest zdecydowanie wpływ abonamentu.

Teraz czytam, jak widać na zdjęciu, trzy książki.

Po polsku właśnie zaczynam „Mitologię słowiańską“, po niderlandzku czytam pierwszą część rzymskiej trylogii „Thuis in Rome” (w Polsce wszyło pod tytułem „W Rzymie jak w domu” w tłumaczeniu Małgorzaty Woźniak-Diederen, wydawnictwo Marginesy), a po angielsku „The Second Sex” Simone de Beauvoir, w tłumaczeniu Constance Borde i Sheily Malovany-Chevalier. Coś sobie jeszcze do tego dobiorę po angielsku, pewnie na czytniku, bo „Druga płeć” to lektura długodystansowa. Może „The Craftsman” Sharon Bolton?

Co teraz czytacie? I czy czytacie kilka książek równocześnie?