Kiedy klienci nie zasypują nas zleceniami, trudno jest zebrać się w sobie i pracować. Robić to, co pomaga nam pójść dalej, zdobywać doświadczenie, rozwijać swoje umiejętności. Ale nie mogę przecież siedzieć na tyłku i nie robić nic. Więc siedzę na tyłku i piszę, robię próbne tłumaczenia, piszę jeszcze więcej. Odrętwiały tyłek od siedzenia przy biurku jest moim tegorocznym celem.
Kiedyś ktoś powiedział, że jeżeli chcesz spełnić swoją życiową wizję, to już teraz musisz żyć tak jak ty z tej wizji. Spędzam więc godziny przy biurku, stukając w klawiaturę. Bo tak spędzam dni w mojej życiowej wizji.
Ale to cholernie trudne, bo nie wiem czy to przyniesie jakiekolwiek efekty. Dlatego stworzyłam sobie plan minimum. Codziennie wykonuję różne rzeczy, związane z pisaniem, tłumaczeniem, dążeniem do osiągnięcia życia, o którym marzę. Codziennie stawiam małe kroki w dobrym kierunku. I będę stawiać aż zaczną przynosić rezultaty. Codziennie minimum piętnaście minut na każdą czynność. Tak niewiele, ale też tak dużo.
Czasem mi się nie chce, czasem nie widzę w tym sensu, ale mimo wszystko wchodzę codziennie po schodach do mojego pokoju i siadam przy biurku. Bo jeżeli przez te piętnaście minut nie napiszę nic, to trudno, ale wiem, że ten brak zapisanych słów, to mimo wszytko krok w dobrym kierunku.
Mój plan minimum to pięć różnych czynności, każda po piętnaście minut. Tak niewiele, a tak daleko mogą mnie zaprowadzić.
Fajnie napisane. Czytalas ksiazki nt Kaizenu?
Ja bym dodala jeszcze jedno. Przy takiej ilosci siedzenia czy lezenia jaka generuje czytanie/pisanie/tlumaczenie niezbedne mi sie wydaje ruszanie tego siedzenia codzien na spacery, przebiezki, trucht czy jogging. Zeby sie dotlenic, usprawnic myslenie, zmienic miejsce, zobaczyc swiat wokolo… Mnie to bardzo pomagalo, kiedy mialam wielogodzinna prace siedzaca w domu przy kompie. A potem zmienilam prace… bo uznalam ze ogolnie unieruchomienie wielogodzinne jest niezgodne z moja natura. Lubie ruch, zmiany, lubie sie zmeczyc tez fizycznie. Dretwota w 1 pozycji przez caly dzien doslownie mnie zabijala po malu…
LikeLiked by 1 person
Dziękuję. Książek o Kaizen nie czytałam.
Ja się ruszam regularnie, ale tylko z rozsądku. Jestem domatorem pierwszej klasy i świetnie się czuję unieruchomiona pod kocem. ;-)
LikeLike
:D ja tez zaczelam od rozsadku… a potem okazalo sie, ze to moja natura… ta ruchliwosc, to mocne i domagajace sie ruchu/sportu cialo…
LikeLiked by 1 person
To nie moja natura. Nie lubię uprawiać sportów. Może to uraz po szkole sportowej?
LikeLike