Stosy nadziei

Nie lubię określenia stos wstydu, a jeszcze bardziej stos hańby. Wstyd to kraść, a hańbą jest sianie nienawiści. Książki i ich kupowanie, nawet w nadmiarze, nie należy do żadnej z tych kategorii. Dlatego bardzo bym chciała, żeby te określenia wyszły z użytku.

Zacznijmy nasze czekające stosy nazywać stosami dobroci, przyjemności albo stosami przyszłości. Bo przecież książki do dobroć, a czytanie jest przyjemnością i do tego czekające książki mogą określić naszą przyszłość. Przecież spędzimy ją czytając właśnie z tych stosów. Sama przyjemność. Nazwijmy je stosami nadziei, bo książki ją niosą, a może bo mamy nadzieję, że je wszystkie przeczytamy.

Wszystko będzie lepsze od wstydu i hańby.

Ja kocham moje książki miłością bezwzględną i nie mam zamiaru się za to wstydzić. A to, że stosy rosną i musiałabym czytać non stop przez dwa lata, żeby wszystko przeczytać? No cóż, przynajmniej jak przyszedł lockdown nie musiałam się stresować, że nie mam z czego wybierać.

Jak patrzę na czekające na mnie stosy książek, zaglądam na półki gdzie kryją się nieprzeczytane pozycje, czy też włączam czytnik, ogarnia mnie spokój. Czuję, że zadbałam o swój dobrobyt. Wiem, że bez względu na to, co się wydarzy, mam moje książki, mam gdzie uciekać.

Nie ma we mnie zgody na książkowy wstyd i hańbę.


2 thoughts on “Stosy nadziei

  1. Ja również nie przepadam za takim określeniem, stąd zawsze wykrzywiam twarz jak czytam to hasło. U mnie też jakieś tam stosiki nadziei i stosiki fajnie spędzanego czasu, lubię na nie popatrzeć a póki co lęcę moją listą TBR 2021 i nie przeszkadza mi fakt jeśli niebezpiecznie się wydłuża :)

    Liked by 1 person

Comments are closed.