Kiedy dwa tygodnie temu kasowałam aplikację Instagrama na telefonie, czułam lekki strach i podekscytowanie. Strach, bo obawiałam się, że nikt nie zauważy mojej nieobecności. Podekscytowanie, bo oczami wyobraźni widziałam bloga pełnego nowych postów i wielkie postępy w pisaniu książki.
Strach okazał się bezpodstawny. Dostałam parę miłych wiadomości od osób, które zauważyły moją nieobecność. Muszę szczerze przyznać, że mi ulżyło, bo ja nie mam FOMO, ani nie boję się, że ktoś o mnie zapomni. Najbardziej boję się być niewidzialna, że moja osoba, moja obecność (lub jej brak) nie ma żadnego znaczenia. To bardzo głęboki strach, z korzeniami w mojej wczesnej młodości.
A ekscytacja? No cóż, jak jest każdy widzi. Blog nie pęka w szwach, bo choć chęci są, to jakoś trudno mi idzie pisanie. Wiem, że mogę to zmienić i mocno nad tym pracuję. Za to z książką jest postęp, bo choć nie napisałam dziesiątek tysięcy słów, to wyklarowałam mi się ona na tyle, że już wiem co i jak dalej mam robić. Pisałam o tym w marcowym newsletterze. Jak chcecie śledzić moje postępy, to możecie się tutaj zapisać.
Tęsknię jednak za Instagramem. Tęsknię za rozmowami tam, bo choć bardzo lubię mojego bloga, to nie jest to miejsce, gdzie odbywają się żywe konwersacje. I tego właśnie mi najbardziej teraz brakuje. Wiem już też, że Instagram jest dla mnie miejscem do „spotkań” towarzyskich. Nie mam zamiaru rozwijać go biznesowo, kreować tam marki osobistej, ani walczyć z algorytmem. Chcę, żeby to było miejsce, gdzie dzielę się urywkami siebie, mojej codzienności, gdzie możemy porozmawiać o życiu, o książkach, o tym, co nas w danym momencie zajmuje i porusza. Bez presji, bez musiów, bez strategii. Po prostu. Po mojemu.
One thought on “Dwa tygodnie”
Comments are closed.