Po paru tygodniach gorszego samopoczucia postanowiłam coś zmienić w swoich dniach. Wiem, że ruch jest w moim przypadku bardzo ważny, ale równie łatwo mi go sobie odpuścić. Bo jestem zmęczona, głodna, bo pada albo ta książka jest taka dobra. A w moim przypadku ruch wspomaga moje zdrowie psychiczne i zapobiega bólom stawów.
Wypróbowałam już wiele porannych rutyn, ale żadna nie została ze mną na dłużej. Tym razem postanowiłam spojrzeć na to szerzej i zrobiłam sobie plan dnia. Nie są to sztywne ramy, raczej wypracowanie pewnego rytmu dnia, pewnego rodzaju schematu, który pozwoli mi działać w zgodzie ze sobą.
Wymyśliłam więc sobie taki plan. Wstaję o ósmej, jem śniadanie i potem od razu ćwiczenia. Tak, żeby koło dziesiątej móc zasiąść przy biurku, gdzie pierwsze piętnaście minut poświęcam na pisanie książki. Potem reszta spraw, czyli blog, jakieś tłumaczenia, dziennik, pisanie innych rzeczy, szukanie zleceń itd. Po lunchu, który u mnie wypada w okolicach czternastej, czternastej trzydzieści, spacer albo wskakuję na rower i śmigam po zakupy. Potem ewentualne prace domowo-ogrodowe, więcej pisania, czytanie, czy co tam jeszcze chcę lub muszę zrobić. Wieczorem, po obiedzie, już tylko relaks. Przewiduję również dni wolne od wszystkiego i poświęcone nicnierobieniu, oczywiście.
Bardzo jestem ciekawa jak taki rytm dnia na mnie wpłynie. Jak się będę z tym czuła psychicznie i, co najważniejsze, jak wpłynie na moją kreatywność. Będę raportować spostrzeżenia, bo jest to dla mnie ciekawy eksperyment.
Ciekawa jestem jak wyglądają Wasze dni. Macie stały schemat czy raczej idziecie na żywioł?