Parę tygodni temu była u nas we wsi wyprzedaż używanych książek. Książki pochodzą ze zbiorów lokalnego historyka, a dochód z wyprzedaży jest przeznaczany na remont i przebudowę jednego z kościół z naszej wsi.
Nasza wieś jest podzielona na dwie części. Po jednej stronie rzeki mieszkają protestanci, po drugiej katolicy. A przynajmniej kiedyś tak było, bo teraz to już nikt się nad tym nie zastanawia.
Z tego podziału wynika obecność dwóch kościołów i dwóch małych cmentarzy. We wsi tak małej, że nawet nie ma własnego sklepu.
Obydwa kościoły są w fazie przemiany. Ten po naszej stronie będzie hotelem i miejscem spotkań. Nada się na mniejsze konferencje lub wyjazdy firmowe. Ten za rzeką będzie miejscem spotkań, głównie dla mieszkańców.
Właśnie w tym za rzeką kupiłam powyższe książki w dobrym celu. Uwielbiam takie wyprzedaże i nigdy nie mogę sobie odmówić wizyty. Znalazłam kilka moich ukochanych starych kieszonkowych Penguinów. Lubię je, bo to świetny sposób na odkrywanie zapomnianych autorów.
Teraz tylko pytanie. Kiedy ja to wszystko przeczytam?