W poszukiwaniu spokoju

Ostatnio dużo myślę o tym jak chcę spędzać mój czas, moje dni. Instagram znowu za bardzo wszedł mi w życie i czuję zmęczenie. Nie tyle samą aplikacją, choć tym też, ale głównie tym, że życie innych wchodzi w moją przestrzeń. Zajmuje to moje myśli na tyle, że coraz trudniej mi usłyszeć swoje. Pewnie szykuje mi się kolejna przerwa od Instagrama, ale nie o tym dzisiaj chciałam napisać.

Chciałam napisać o hałasie. Hałasie mentalnym, wywołanym ciągłym podłączeniem do świata. O tym, że w dobie pandemii i katastrof klimatycznych, zaczyna mi brakować miejsca na hałas życiowy innych osób. I nie chodzi mi o rozmowy czy o słuchanie ciekawych historii, chodzi mi o bycie zalewaną informacjami o czyjejś codzienności.

Zupełnie obcy ludzie wchodzą mi pod dach i wołają o moją uwagę. I jasne, że sama ich zapraszam, ale właśnie zastanawiam się dlaczego. Co mi daje to, że wiem gdzie ktoś pojechał na wakacje i jak tam spędza czas, czy co zjadł na obiad, czy też jaką książkę właśnie przeczytał. Czy na pewno potrzebuję tych wszystkich informacji?

Ten hałas mnie ostatnio bardzo męczy. Zaczyna mi być w nim duszno, brakuje mi przestrzeni na moje własne przeżycia, na moją nudę, na to, co dla mnie ważne. Coraz trudniej mi się skoncentrować, ciągle szukam nowych bodźców, a przecież one tak źle na mnie wpływają.

Ostatnio dużo lepiej odnajduję się w świecie blogów i YouTuba, bo one nie mają w sobie tej natarczywości i natychmiastowości. Mogę spokojnie przeczytać sobie posta albo obejrzeć filmik nawet tydzień po jego opublikowaniu. Nie mam potrzeby się spieszyć, bo nie znikną mi one w otchłani algorytmów.

Szukam spokoju, powolności, refleksyjności. Ta potrzeba jest we mnie coraz silniejsza. Ciekawa jestem dokąd mnie zaprowadzi.


4 thoughts on “W poszukiwaniu spokoju

  1. Media społecznościowe to takie dziwne miejsce. Nadal nie rozumiem, dlaczego ma mnie interesować, że ktoś dziś na obiad zjadł pomidorową. I dalej, każdy musi mieć zdanie na ten temat (bo pomidorowa jest najlepsza albo tylko rosół 😉). Dlatego prawie nie korzystam. Jedno konto na twitterze, które mam pod opieką w związku z pracowym projektem, jest wystarczająco męczące. Ale płacę za to cenę (wysoką zwłaszcza w pandemii). Bo teraz widzę, kto ze znajomych ma chęć naprawdę utrzymać kontakt (mniejszość), a kto robi to tylko przy okazji pomidorowej (większość).

    Liked by 1 person

    1. Świetnie to ujęłaś. Czasem zazdroszczę tym, którzy nigdy nie rozpoczęli przygody z mediami społecznościowymi. A co do znajomych, taka weryfikacja jest czasem bardzo dobra.

      Like

      1. A widziałaś ”The social dilemma” na Netflixie? Wiele z przedstawionych tam problemów było już wcześniej opisanych – jak to media społecznościowe są projektowane tak, by przynosić zyski właścicielom, by uzależniać. Dobrostan użytkowników raczej nie jest brany pod uwagę. Przeraża dwulicowość tych ludzi, chyba wszyscy pracujący tam nie dopuszczają swoich dzieci i rodzin do tych aplikacji.
        Za to jest kilka dobrych rad jak korzystać z mediów społecznościowych, np. samemu szukać interesujących treści i nie zwracać uwagi na to, co podsuwają algorytmy, a przecież te algorytmy miały stanowić clou tych aplikacji, stworzone, żeby ułatwiać nam życie…

        Like

        1. Tak, widziałam. Sporo już wiedziałam wcześniej, bo zawsze mnie fascynowały media społecznościowe, ale chyba właśnie od tego filmu zaczęły się moje większe dylematy w tym temacie.

          Like

Comments are closed.