„Kobieta w oknie” już dawno pojawiła się na moim czytelniczym radarze, ale raczej w kategorii ‘jak nie będzie co czytać, to pamiętaj o tej książce’. Niedawno jednak na Netflixie pojawił się fil oparty na tej powieści. Nie pozostało mi więc nic innego jak pobiec, a raczej popedałować, do biblioteki i wziąć się za czytanie.
Stephen King miał rację, że trudno ją odłożyć. Wciągnęła mnie tak bardzo, że czytałam ją nawet przemieszczając się po domu. Pochłonęłam tę książkę w dwa popołudnia. To bardzo dobrze napisana powieść. Nie przeszkadzało mi nawet to, że spodziewałam się niektórych zwrotów akcji.
W końcu przyszedł czas na film. Dawno się tak nie zawiodłam. Zmiany wprowadzone w historii spowodowały, że stała się ona płytka, a główna bohaterka irytująca. Miałam wrażenie, że twórcy potraktowali widzów jak idiotów, którzy nie poradzą sobie z bardziej skomplikowaną historią.
Uproszczenia i przerysowania spowodowały, że nie byłam w stanie obejrzeć go do końca. To idealny (chciałoby się powiedzieć książkowy) przypadek „książka była lepsza”.
Czytaliście? Oglądaliście?