100 dni pisania – jak mi idzie

Ostatnio dni spędzam głównie w fotelu. Tutaj czytam, piszę, bloguję, piję herbatę, odpoczywam, czasem nawet jem i przytulam koty. To jedyne miejsce w domu, w którym nie czuję bólu pleców w pozycji niehoryzontalnej.

Sytuacja stanowczo sprzyja czytaniu, ale z pisaniem idzie mi trochę gorzej. Niby coś tam skrobię, ale wypadłam trochę z rytmu.

I choć czasem chcę to wszystko w cholerę rzucić i na zawsze o tym zapomnieć, to nie mam zamiaru się poddawać. Widzę jak codziennie pisanie i blogowanie otwiera mi przestrzenie w głowie. Jak strach odsuwa się w cień, jak się zmieniam ja, jak odżywa moja kreatywność.

Bez pisania nie jestem sobą. To mój sposób na opowiadanie życia, na przetrawianie wydarzeń, na spokój wewnętrzny.

Może na koniec tych stu dni nie będę tam gdzie myślałam, że będę jak zaczynałam, ale będę gdzieś. Bogatsza o to doświadczenie.