Złoty środek

Czasem, kiedy już mi za dużo wszystkiego, kiedy świat mnie zaczyna przerażać, chcę spakować torbę i uciec na koniec świata. Gdzieś, gdzie dostęp do internetu jest trudny, poczta dociera raz w tygodniu, a jedyną ważną sprawą jest dzień dzisiejszy i co z nim zrobię.

To tylko chwilowe zmęczenie, wywołane przebodźcowaniem, pochłanianiem wiadomości ze wszystkich stron świata, emocjami, które zdają się na mnie przechodzić przez ekran telefonu i komputera. Wiem, że to przejdzie, że będzie lepiej, że potrzeba ucieczki przejdzie.

To, co zdaje się nie przechodzić, to poczucie żalu, że kiedyś weszłam na drogę mediów społecznościowych, że teraz nie potrafię się bez nich odnaleźć, że tak bardzo ich potrzebuję.

Bo choć jest w nich dużo dobra, to równie mocno potrafią mnie przytłoczyć, oderwać od tego, co ważne, rozproszyć moją uwagę na sprawy, na które nie mam żadnego wpływu, zająć moje przestrzeń życiem innych ludzi.

Staram się ograniczać, robić sobie przerwy, nie dawać się wciągnąć w ich trybiki. Ciągle jednak przegrywam. Przegrywam, bo moja ciekawość świata jest silniejsza od rozsądku. Może kiedyś znajdę na to wszystko złoty środek.