Od początku czerwca obserwuję dwa rosnące stosy. W połowie miesiąca wzrost przyspieszył, bo były moje urodziny i kilka dobrych osób podarowało mi książki. Na początku tego miesiąca doszłam do wniosku, że nie chcę, żeby te pozycje skończyły na moim nigdy niemalejącym stosie książek do przeczytania i stały się one moim planem na najbliższe dwa (może trochę dłużej) miesiące.
Przede mną dużo czytania, ale też pisania, bo najbliższe miesiące postanowiłam poświęcić temu, co dla mnie dobre. Książki, pisanie, spędzanie czasu na świeżym powietrzu, spacery, długie rozmowy z mężem, dobre jedzenie i spokojne, nudne życie.
Z pogoni za karierą i bogactwem oraz ciągłego dążenia do szybciej, więcej, wyżej wypisałam się już jakiś czas temu. Nie bez powodu przeprowadziliśmy się do małej wsi na wschodzie Holandii. Tutaj życie toczy się innym rytmem. Rytmem, w którym dużo lepiej się odnajduję.
Mimo wszystko gdzieś głęboko siedziały we mnie jeszcze stare przekonania (o produktywności, o byciu wartościowym członkiem społeczeństwa poprzez pracę itd, itp.), ale krótka przygoda z pracą na pełen etat i szefem, który nie zgodził się na zmniejszenie liczby godzin, przypomniała mi, że spokój i czas na rzeczy dla mnie ważne, są dla mnie największym priorytetem.
Nie wierzę w ciągły wzrost, nie wierzę w ciągłe ulepszanie siebie, nie wierzę w nieustanną produktywność dla samej produktywności. Wierzę, że moje szczęście i spokój ducha to czas spędzony w spokoju, z książką, notesem czy też klawiaturą, spacery i praca, która mi na to wszystko pozwala.
Najbliższe miesiące spędzę więc pomiędzy książkami i notesami, na świeżym powietrzu i poszukując pracy, która wesprze mnie finansowo bez odbierania mi tego, co dla mnie dobre i ważne.
A Wy? Jakie macie plany na najbliższe miesiące? I co teraz czytacie?