Zauważyłam, że ostatnio w mojej głowie jest mnóstwo chceń, a raczej chciałabymów. Bo chciałabym więcej pisać na blogu. I chciałabym wreszcie napisać tę książkę, co to ją zaczęłam i porzuciłam nie wiadomo dlaczego. I chciałabym pracować z domu. I chciałabym pisać więcej w ogóle. I tłumaczyć książki też bym chciała. I żyć bardziej na własnych zasadach chciałabym bardzo. I być niezależna i mieć życiową wolność chciałabym najbardziej.
Chciałabym stało się moją życiową melodią. I uwiera mnie ta melodia, uwiera mnie to słowo. Brak działania, brak wypełniania tych chciałabymów też mnie uwiera. Boli nawet mocno. Bo jak nie robię tego, co dla mnie ważne, dopada mnie depresja. Mały epizod, jeszcze jestem w jego pełnej świadomości, jeszcze mogę się sama z niego wyciągnąć, ale jest. Obecny i mocno uciskający.
Taki epizod jest trochę straszny, bo przychodzi przez odrzucenie wszystkiego, co dla mnie ważne, ale również powoduje, że brak mi siły i chęci do robienia tego co ważne. Powoduje, że najchętniej zakopuję się pod kocem lub kołdrą i oglądam kolejny odcinek serialu. Mniej czytam, nie piszę, nie próbuję, nie szukam nowych możliwości. Daję się nieść temu, co inni dla mnie przygotowali. Powoli oddaję coraz więcej czasu pracy, która nie jest moją przyszłością, a przynajmniej nie miała nią być. Oddaję czas rozrywkom, które są w porządku, ale też wywołują poirytowanie, bo jestem pasywna, bo to nie jest odpoczynek po dobrym dniu, ale oderwanie od kiepskiego.
I właśnie wtedy, kiedy zaczęłam się poddawać i mój mózg zaczynał akceptować, że może tak ma być, że może moje życie ma się składać z chciałabymów, przyszedł do mnie e-mail. Od Madeyskiej. Bo ona czasem wie co się dzieje w mojej głowie, nawet jak nie rozmawiamy. Ja wiem, że nie pisała do mnie, ale to nie pierwszy raz, kiedy jej newsletter uderza we właściwą strunę. Ta kobieta to wiedźma.
I coś się ruszyło. Widzę szansę zamiany chciałabymów na działanie. Widzę, wiem, czuję całą sobą znowu, że nie tylko chcę, ale też muszę zawalczyć o siebie. O to, co chcę w życiu robić. I o to, jak to moje życie ma wyglądać.
Nie ruszam z kopyta. Tak to nie działa. Ale ruszam. Wygrzebuję się z kokonu i szukam drogi wyjściowej z tego epizodu.