Konieczność pisania

Nigdy nie byłam dobra w regularnym uprawianiu sportu. Zaczynałam, ćwiczyłam regularnie przez kilka miesięcy, a potem coś się działo i następowało zerwanie ciągłości. Niewiele do tego potrzebowałam. Zła noc, lekkie przygnębienie, zbyt ciepłe popołudnie, wszystko mogło mnie powstrzymać. Dopóki nie zaczęłam ćwiczyć rano. To wszystko zmieniło i odkryłam to całkiem przypadkowo. Był taki czas kiedy musiałam codziennie rano robić ćwiczenia rozciągające i zdałam sobie sprawę, że to nigdy nie było problemem. Wstawałam, rozwijałam matę i robiłam to, co do mnie należało. I tak sobie pomyślałam, a co by było, gdybym przeniosła treningi z popołudniowych na poranne?

Nie jestem wielką miłośniczką ćwiczeń. Ćwiczę, bo muszę. Mam coś, co nazywa się hipermobilnością, co oznacza, że moje stawy są bardzo elastyczne i lekko luźne. Muszę ćwiczyć, zgodnie z zaleceniami lekarza i fizjoterapeuty, żeby mięśnie były mocne, żeby one z kolei mogły utrzymać moje stawy w kupie i oszczędzić mi sporo bólu. Ale trening to coś, czego nigdy nie nauczyłam się lubić i mogłam z łatwością go pominąć tylko dlatego, że nie miałam na niego ochoty. Albo dlatego, że kiedy nadszedł na niego czas, popołudniu, urósł mi w głowie do tego gigantycznego wysiłku, którego nigdy nie byłabym w stanie wykonać.

Moje ciało reagowało odpowiednio, bólem stawów, aż nie zrozumiałam, że ćwiczenia są konieczne dla mojego zdrowia fizycznego. A odkąd odkryłam, że poranne ćwiczenia to sposób na regularność, bo wtedy mój umysł nie ma czasu, żeby mnie od tego powstrzymać, wpadłam w rutynę.

Teraz, po prawie czterech miesiącach regularnych ćwiczeń, przyszła mi do głowy taka myśl, co by było, gdybym traktowała pisanie tak, jak ćwiczenia? Bo choć nie jestem pewna, jak i czy w ogóle, ćwiczenia wpływają na moje zdrowie psychiczne, wiem na pewno, że pisanie jest dla niego bardzo ważne. Pisanie trzyma mnie w kupie, nie pozwala mi się rozpaść. Dlaczego więc mam tyle problemów z utrzymaniem regularności? Czy to tak jak z ćwiczeniami, że mój mózg podpowiada mi, że to niemożliwe?

Chociaż nie do końca lubię ćwiczyć, naprawdę lubię pisać. Spisywanie myśli na kartce (dosłownie, bo zawsze najpierw piszę w brulionie, a potem dopiero na ekranie), to nadawanie sensu temu, co mnie zajmuje. Poza tym jest to coś, co chcę robić; coś, od czego nie potrzebuję wakacji; coś, co mogę sobie wyobrazić, że będę robić do końca życia. Dlaczego więc pozwalam, by najdrobniejsze ukłucie niepewności mnie powstrzymywało? Dlaczego nie mogę utrzymać rutyny codziennego siadania przy biurku?

Był czas, kiedy pisałam regularnie. Po śniadaniu przychodziłam do swojego pokoju, żeby pisać i właśnie to robiłam. Przelewałam słowa na papier, zapełniałam stronę po stronie. Ale potem coś się stało (i wiem nawet co to było) i wypadłam z rytmu, a potem nie potrafiłam do niego wrócić.

Rozważam konieczność pisania i daję sobie przestrzeń do zbudowania rutyny. Przez pojawianie się przy biurku, o tej samej porze, (prawie) każdego dnia, przez myślenie o pisaniu jako o niezbędnym ćwiczeniu dla mojego zdrowia psychicznego. Ciekawa jestem dokąd mnie to zaprowadzi.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.