Pociągają mnie serie książkowe, a ostatnio wręcz ich poszukuję. Lubię przebywać dłużej z bohaterami, poznawać ich lepiej, odkrywać ich tajemnice, które w jednej części jeszcze by się ukrywały, ale w kolejnych muszą wyjść na światło dzienne. Lubię odkrywać okolicę, w której wszystko się dzieje, poznawać sąsiadów, znajomych i rodzinę bohaterów. Lubię w seriach to, że wszystko może być dawkowane i że bohater drugoplanowy może wyjść trochę na przód i lepiej dać się poznać.
Mam wrażenie, że moja miłość do serii zaczęła się od Jeżycjady, ale nie wiem tego na pewno. Może wcześniej przeczytałam coś innego? Na pewno potem wpadłam w historię Anne z Zielonych Szczytów, choć wtedy jeszcze była Anią z Zielonego Wzgórza, a potem jeszcze w Klaudynę, Colette. I to Klaudynę bym chciała ponownie przeczytać, bo Colette była fascynującą osobowością i ciekawa jestem jak teraz, kiedy więcej o niej wiem, odbiorę Klaudynę. Swoją drogą na Netflixie jest film o Colette, który oczywiście wywołał we mnie wspomnienia z czytania Klaudyny i chęć do sięgnięcia po nią ponownie, ale też przeczytania biografii Colette. (Zbiera mi się zamówienie z Polski, bo jest trochę tytułów nieobecnych na Legimi, które chciałabym przeczytać. Może zrobię sobie prezent świąteczno-noworoczny?)


Oczywiście Jeżycjada jest, w mojej głowie, serią najlepszą, bo nie tylko mamy tam całą gamę bohaterów, ale też oni wszyscy czytają. I to jak czytają! Namiętnie, bez opamiętania, wszędzie, ciągle. To również moja seria na kryzysy czytelnicze, bo nie tylko sprawia mi przyjemność spędzanie czasu z Borejkami i innymi bohaterami, ale też to ich czytanie wywołuje we mnie samej czytelniczy głód. Zresztą naszła mnie ostatnio ochota na ponowne przeczytanie całości i wypisanie wszystkich pojawiających się tam lektur. Może ktoś już to zrobił, ale nie odnalazłam takiej listy w czeluściach internetu, choć mój ostatnio pokazuje mi głównie strony niemieckie i szwedzkie.



Pisanie serii nie jest łatwe, bo przecież autor musi pamiętać co już wyjawił, a co jeszcze przed nami, ale też gdzieś ciągnie się przez nie czerwona nitka, która niekoniecznie jest główną bohaterką, czy głównym bohaterem. Fascynuje mnie budowanie postaci w ten sposób, a mistrzami w powolnym ukazywaniu nam całości są zdecydowanie Nicci French w serii o Friedzie Klein (nie wiem dlaczego akurat te książki tego pisarskiego duetu nie są przetłumaczone na polski). No cudo! Z każdą częścią poznajemy coraz lepiej Friedę, ale też otaczających ją ludzi i Londyn, który jest tutaj też swoistym bohaterem. Nie chcę zdradzać co jest czerwoną nitką, ale jest ona równie fascynująca co sama bohaterka.
Odkryłam ostatnio też serię kryminalną z Paige Northwood, autorstwa Nell Pattison i choć na ten moment przeczytałam tylko pierwszą część, to ciekawa jestem kolejnych i jak rozwinie się bohaterka. A jest nią tłumaczka języka migowego, która pomaga policji przy rozwiązaniu zbrodni w domu osób głuchych. To nie tylko dobrze skonstruowany kryminał, ale też dużo ciekawych informacji o społeczności Głuchych. Ufam autorce w tej kwestii, gdyż pisze z własnego doświadczenia.
No i Marta Kisiel i jej Tereska Trawna. Przeczytałam trzy części i zdecydowanie chcę więcej. Poczucie humoru autorki bardzo mi odpowiada, zresztą czasami mam wrażenie jakbym czytała moją przyjaciółkę, też potrafi stworzyć takie połączenia myślowe, które zwykłym śmiertelnikom nigdy by nie przyszły do głowy.



A z lżejszych tematów, to wpadłam po uszy w serię Mała Przytulna, Magdaleny Witkiewicz. Kiedyś przeczytałam jej Czereśnie zawsze muszą być dwie, a potem Pracownię dobrych myśli i myślałam, że znalazłam autorkę, której będę czytać wszystko, ale kilka książek mi nie podeszło, choć oczywiście to mógł po prostu być zły moment na akurat te historie. Ale teraz sięgnęłam po Perfumerię na rozstaju dróg i wpadłam w atmosferę Małej Przytulnej po uszy. Wczoraj skończyłam część trzecią, zimowo-świąteczną, i mam nadzieję, że będzie więcej. A w międzyczasie przeczytałam też Uwierz w Mikołaja i bardzo żałuję, że film oparty na tej książce jest w kinach, a nie na Netflixie, szczególnie z tą obsadą.
Anna-Lisa, to bohaterka serii książek autorstwa szwedzkiej autorki, Eli Åhman Owetz, która układa sobie na nowo życie. Poznajemy ją jak wybiera się na włóczęgę, zainspirowana książką znalezioną na targu staroci. A starocie, a raczej przedmioty vintage, z lat 50tych i 60tych, to jej wielka pasja i namiętnie je kupuje i sprzedaje. Anna-Lisa całkowicie zmienia swoje życie, a ja z przyjemnością jej w tym towarzyszę już od trzech części. Kolejna już czeka na mojej Legimowej półce, a spodziewam się też, że na tym się nie zakończy. Te lekkie lektury są idealne do czytania przed snem i nabierania odwagi do spełniania własnych marzeń.
No i Dworek w Miłosnej, czyli historia kuzynek, które razem dziedziczą to piękne miejsce po ciotce i obie starają się ułożyć sobie życie. Lubię takie historie zmianowe, ale też dziejące się w uroczej atmosferze małej miejscowości i pięknych okoliczności przyrody. Agnieszka Olejnik stwarza tutaj ciekawe bohaterki i ciekawych bohaterów, niejednoznacznych, zaskakujących nas czasami swoim zachowaniem. Powoli odkrywamy ich tajemnice, ale też ich silne i słabe strony. Poznajemy ich tak jak oni poznają samych siebie. Dobrze mi przy takich historiach, szczególnie w długie jesienno-zimowe wieczory i cieszę się, że będę niedługo mogła znowu zajrzeć do dworku i sprawdzić co tam słychać u jego mieszkańców.
Lubicie serie książkowe? Które są Waszymi ulubionymi?
To trochę jak z serialami i filmami. Czasami bohaterowie i historia pozwalają zbudować wieloodcinkową opowieść, a czasami lepiej wszystko zamknąć w jednym filmie/książce.
Moja ulubiona seria to Przygody Erasta Fandorina Borisa Akunina.
Uwielbiam też komisarza Montalbano (A. Camillerego) i cykl o Kamieńskiej (A. Marininy).
LikeLiked by 1 person
Akunina i Marininy nigdy nie czytałam, a Camillerego tylko pierwszą cześć, na zajęcia na studiach. ☺️ A co do filmów i seriali, to ostatnio doszłam do wniosku, że chyba jednak wolę te drugie. ☺️
LikeLike