Na koniec lata

Wreszcie się ochłodziło, choć lato nadal nie odpuszcza, a ja mam nadzieję, że niższe temperatury pomogą mi się wreszcie wyrwać z letniego zastoju. W ramach oczyszczania przestrzeni do działania, zarchiwizowałam wszystkie posty sprzed tego roku. Myślałam, że mi to pomoże wkroczyć w blogową akcję, ale znowu przekonałam się, że nie ma magicznych rozwiązań. Czasem trzeba sobie dać czas, a czasem najzwyczajniej przymusić się do działania. Przymuszam się więc, w nadziei, że z pomocą recyklingu (będę odświeżać niektóre posty i przywracać je na bloga) uda mi się zachować regularność, tak jak udaje mi się od mniej więcej pół roku ćwiczyć. W ćwiczeniach kluczem do sukcesu okazała się pora dnia. Tutaj może być podobnie, ale jeszcze tego klucza nie znalazłam.

Lato to nie jest najlepsza pora roku na zmiany i wprowadzanie nowych praktyk. Latem jestem ciągle zmęczona i ciągnę tylko to, co już wypracowałam. Bo lato jest głośne i jasne, a ja potrzebuję spokoju i trochę ciemności. Latem jestem przebodźcowana, nie ma we mnie przestrzeni na nowe doświadczenia. Latem dają sobie dlatego na przeczekanie, choć dopiero w tym roku się z tym pogodziłam i to dopiero pod koniec sierpnia. Człowiek się uczy siebie całe życie.

Teraz, kiedy wreszcie dni stają się krótsze i chłodniejsze, zaczynam się wybudzać z letniego marazmu. I zaczyna mi się chcieć, a to bardzo ważne w budowaniu nowych przyzwyczajeń i rytmu dnia. Jeszcze tylko, żeby moja praca nie wchodziła mi ciągle w paradę i warunki byłyby idealne. Ale, ale, nic nie jest idealne i ja do ideału nie dążę. Więc muszę działać z tym co mam i tu gdzie jestem. Łatwo nie będzie, ale łatwo to ja jeszcze w życiu nie miałam (kto ma?), więc na to przynajmniej nie muszę czekać. Na gotowość też nie, bo to mrzonki. Najlepiej mi wychodzi, jak nie za długo myślę, a po prostu ruszam z działaniem.

Nie myśleć, działać. Powinnam to sobie powiesić w widocznym miejscu. Bo myślenie zatrzymuje mnie w blokach startowych. Bo co ja mam do powiedzenia? Bo przecież nikt na moje dziwne przemyślenia nie czeka. Bo, bo, bo…

Ech, dziwnie to wszystko jest skonstruowane. Z jednej strony jest to coś, co bardzo chcę robić, z drugiej boję się tego, jakby mnie to mogło zabić. A przecież, jak do tej pory, oddala mnie to od depresji, a raczej popycha ku życiu.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.