Grudnioblog (nie, to się raczej nie przyjmie)

Sprawdzam teorię, że jak się codziennie pisze, to pomysły same przychodzą do głowy. Że kreatywność budzi kreatywność, czy jak to tam szło. Czuję ciepło pod pachami jak o tym myślę, ale potrzebuję czegoś, sama nie do końca wiem czego, co mnie popchnie do przodu. Może po prostu przydałby się kop na rozpęd? W każdym razie tego właśnie rozpędu potrzebuję, w nadziei, że jak się już rzeczywiście rozruszam, to nie będę się chciała zatrzymać, a moja głowa zacznie produkcję pomysłów na posty i będzie je wypluwać jak ten automat z wróżbami. Kojarzycie? Taki w wesołych miasteczkach, nie wiem dlaczego kojarzy mi się z wypluwaniem, bo chyba podaje te wróżby gdzieś na wysokości brzucha, ale pozwólmy sobie na to porównanie, bo czemu nie.

Ale sprawdzam nie tylko tutaj, ale też na YouTubie. Teraz czuję już nie tylko ciepło, ale i lekką wilgoć. (Wiem, fuj, ale macie tutaj doskonały przykład ‘show, don’t tell’). Tak, tak, założyłam go swego czasu impulsywnie, porzuciłam bardzo szybko, ale ciągnie mnie do tego bezustannie. Myślałam nawet o podcaście, bo to chyba mniej roboty, no i twarzy nie trzeba pokazywać, ale ponieważ ja sama podcastów nie słucham, to dziwnie mi na myśl, żeby je nagrywać.

Wyzwanie więc, a nawet dwa. Codzienne pisanie, codziennie filmik na YT. Nie vlogmas / blogmas, tylko grudniowe blogowanie i vlogowanie. Lub coś w ten deseń. Mam nadzieję, że nie polegnę już w pierwszym tygodniu.

P.S. Poszukałam tych maszyn z przepowiedniami i teraz trochę żałuję, bo się boję, że Zoltar (klikacie na własną odpowiedzialność) będzie mi się po nocach śnił.

4 thoughts on “Grudnioblog (nie, to się raczej nie przyjmie)

  1. Pingback: Po mojemu

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.