Bardzo lubię stare książki. Nie tylko ze względu na ich dziwny, lekko zatęchły zapach wanilii (szczególnie te stare kieszonkowe, pomarańczowe Penguiny, zawsze je kupuję, kiedy je widzę, szkoda, że nie mam ich wszystkich), ale także dlatego, że mogę wejść w świat sprzed wielu lat.
Książka ze zdjęcia została po raz pierwszy opublikowana we wrześniu 1930 r., a moje wydanie pochodzi ze stycznia 1949 r. Czy to nie niesamowite?
To także bardzo interesująca historia. O pisarzu piszącym o innym pisarzu. W ten sposób spotykamy tu trzech pisarzy. Autora tej książki, autora książki w książce i pisarza, o którym mowa w książce.
Takie książki przenoszą mnie do innej rzeczywistości. Czasem wywołują u mnie sentyment (jak Charing Cross Road 84, autorstwa Helene Hanff, wywołuje u mnie potrzebę pisania listów), a czasem po prostu przywołują uśmiech na mojej twarzy.
Jasne, że można czytać powieści historyczne pisane współcześnie, ale jednak inaczej się czyta książkę pisaną w okresie, o którym opowiada. Nie wiem czy to kwestia języka czy pewniejszego osadzenia w rzeczywistości, ale czyta się je zupełnie inaczej.
Lubicie czytać stare książki, czy preferujecie nowości lub przynajmniej historie nam współczesne?
Lubię stare książki. Ich specyficzny zapach. Nie tyle stęchlizny, co starzejącego się papieru.
Dla mnie liczy się kunszt pisarski autora/autorki i solidna wiedza o czasach opisywanych w danej książce. Nie ważne czy coś jest napisane niedawno, czy dawno temu.
LikeLiked by 1 person