Cztery lata temu, pewnego ciepłego lipcowego dnia przyjechaliśmy z naszego tymczasowego domu w Niemczech z powrotem do Holandii, żeby odebrać klucze do naszego nowego domu. Domu z widokiem, do którego parę lat wcześniej wzdychaliśmy podczas weekendu w Drenthe. To nie był ten sam widok, ale bardzo podobny i wzdychaliśmy sobie, „ach, mieć taki widok z ogrodu”, a teraz czasem nadal nie mogę uwierzyć, że go mamy, że jest nasz, że codziennie rano mogę wyjść do ogrodu i pozwolić oczom patrzeć w dal.

Wiecie, że coraz mniej patrzymy daleko przed siebie? Gapimy się w telefony, czytniki, komputery, a jak mieszkamy w miastach, to w okna bloków na przeciwko. A nasze oczy lubią szukać linii horyzontu, a ja mam wrażenie, że i mój umysł wtedy odpoczywa.
Tak swoją drogą, to pamiętam jak przyjechałam do Holandii i jechaliśmy z lotniska do moich teściów i nie mogłam się nadziwić jak daleko można było patrzeć z drogi. Głównie dlatego, że wzdłuż drogi nie było ekranów, ale też nie było drzew, tylko pola i łąki, a za nimi gdzieś w oddali wystawały dachy domów i wieża wiejskiego kościoła. Nie mogłam się napatrzeć, tak jak teraz, nawet po czterech latach, ciągle nie mogę się napatrzeć na nasz widok. A sięga on aż do rzeki, która przecina naszą wieś na dwie części, teraz już bardziej zżyte, ale kiedyś wyraźnie podzielone na tę katolicką i protestancką. Dwie wsie w jednej, można powiedzieć, bo mieszkańcy tej pierwszej nawet nie mówili dzień dobry tym z tej drugiej. Ach, religie, powinny łączyć, a tak często jednak dzielą.
Czasem, jak mówię komuś, że mieszkam w mojej wsi, to ludzie patrzą się na mnie zdziwieni i mówią, „ale tam przecież nic nie ma”. Ano nie ma, nawet sklepu spożywczego. Są za to dwa (niedziałające) kościoły, dwa małe cmentarze, działający wiatrak i zaangażowana społeczność. Ludzie mieszkają tutaj całe życie, a młodzi, którzy najpierw uciekli do miast i większych miejscowości, wracają. Bo w naszej małej wsi jest przestrzeń i akceptacja. Tutaj każdy może być sobą i żyć tak jak lubi. Sąsiedzi się wspierają, ale nie ma presji na nic. Dobrze się nam tu żyje, tak po prostu.