Dlaczego czytam, to co czytam

Parę dni temu czytałam „Yellowface” (polskie wydanie ukaże się 27 września 2023, w przekładzie Grzegorza Komerskiego, nakładem wydawnictwa Fabryka Słów) i naszły mnie przemyślenia o czytaniu książek, wokół których jest dużo szumu, ale też o tym po jakie książki sięgam teraz, a po jakie sięgałam kiedyś. Kiedyś, czyli w zamierzchłych czasach sprzed mediów społecznościowych, a raczej sprzed bookmediów (przeszedł mnie dreszcz po zapisaniu tego słowa, a to chyba oznacza, że nie obracam się za bardzo w żywym języku polskim, bo myślę, że to słowo zupełnie się już w języku polskim przyjęło), choć i w tych, już prawie zapomnianych, czasach istniały blogi książkowe i ja chętnie na kilka z nich zaglądałam.

Największą różnicą pewnie jest to, że wtedy blogerzy pisali po prostu o tym co czytali i rzadko dostawali książki od wydawnictw, a na pewno nie w takich ilościach jak to się dzieje teraz. Nie byłam więc z każdej strony zasypywana widokiem tego samego tytułu. A teraz przez dwa dni, góra tydzień, wszędzie widzę jeden tytuł („genialny”, „książka roku”, „cudo”, „czegoś takiego jeszcze nigdy nie czytaliście”) aż pojawia się kolejna wszechobecna okładka (i te same opisy do niej dołączone), a poprzednia wpada w czarną dziurę mediów społecznościowych i zapomnienia, przy równoczesnym lamencie, że książka ma teraz tak krótki żywot.

Dawno temu moje wybory czytelnicze były głównie dyktowane tym, co wypatrzyłam w księgarni. Bo tytuł mnie zaciekawił albo okładka wpadła mi w oko. Czasem sugerowałam się opisem czy recenzją w prasie, a czasem ktoś mi coś polecił. Sięgałam też do opinii ulubionych blogerów, ale rzadko dawałam się wciągnąć szumowi wokół jakiegoś tytułu. Czasem sugerowałam się listami do nagród literackich, dzięki Women’s Prize for Fiction znalazłam kilka świetnych tytułów i odkryłam autorki, które stały się ulubionymi. Teraz na moje wybory na pewno wpływa Instagram, trochę YouTube (oglądam tam dwa kanały książkowe), trochę biblioteka i to co mi tam wpadnie w ręce w pracy, ale chyba najmniej księgarnia. Nawet nie dlatego, że nie chcę kupować książek, ale w mojej okolicy nie mam księgarni z dobrym wyborem. A przeglądanie księgarni internetowych to nie to samo. Choć ostatnio odkryłam, że jak szukam jakiegoś konkretnego tytułu, ale wpisuję tylko jeden wyraz z niego, to mogę przejrzeć listę książek, w których tytule też się on pojawia i trafiają się tam czasem naprawdę ciekawe, acz mniej znane pozycje.

Tak sobie teraz myślę, czy nadal sięgam po tytuły, które mnie interesują? Czy może raczej po tytuły, które wcisnęły się w moją świadomość, bo wszędzie je widzę? I czy mogę to jeszcze zmienić?

One thought on “Dlaczego czytam, to co czytam

  1. Pingback: Dobór lektur

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.