Wczoraj miałam gorszy dzień, kiepski był strasznie tak naprawdę, ale wybrnęłam z niego bez wpadania w spiralę negatywnych uczuć i myśli. I to coś nowego, co sprawiło również, że dzisiaj mam więcej energii i czuję się dużo lepiej.
W ostatnich latach wykonałam kawał dobrej roboty psychologicznej i właśnie teraz zobaczyłam jej efekty. Popłakałam sobie, przegadałam wszystko z mężem, wypisałam się w brulionie i poradziłam sobie z tym dniem. Kiedyś wpadłabym w odmęt czarnych myśli i wychodziłabym z tego tygodniami. Coś się przesunęło, coś się otworzyło i jestem za to niesamowicie wdzięczna.
To nie była prosta droga, a praca psychologiczna nadal nie jest skończona, ale po raz pierwszy miałam jej namacalne efekty, a to daje niesamowicie pozytywnego kopa. To dalszej pracy, ale też do robienia swojego, do bycia sobą. Daje to też wiarę i zaufanie w to, że będzie lepiej, że jestem w stanie sobie poradzić, z pomocą oczywiście, z różnymi emocjami.
I dla mnie to jest właśnie magia terapii, pracy psychologicznej, że wszystko się dzieje powoli i właśnie wtedy, kiedy się tego nie spodziewamy, dzieje się coś, co pokazuje nam jak długą drogą przeszłyśmy i jak wiele się w nas zmieniło, nawet jak nie zdawałyśmy sobie z tego sprawy.
Chciałam wam dzisiaj tu o książkach napisać, ale takie miałam myśli od rana i pomyślałam, że się z wami nimi podzielę.
Dobrego dnia!