Syndrom światła

Nadciągają prawdziwe letnie dni, a ja najchętniej zakopałabym się pod kołdrą i schowała przed całym światem. Nie chcę chodzić do pracy, nie chcę gadać z ludźmi, nie chcę się ciągle uśmiechać i powtarzać, że wszystko jest w porządku. Chcę spokoju, ciszy, książek, okładów z kota i bycia w samotności, z małymi przerwami na męża, bo jego, na szczęście, dobrze znoszę. Mam tak już od dwóch miesięcy i myślałam, że mi przejdzie, ale na razie tylko mi się to pogłębia.

Myślę, że ma to związek z długimi dniami. Tak, dniami, nie wieczorami, bo może jest to typowe mierenneuken (cudowne niderlandzkie określenie, na czepianie się detali, a w dosłownym tłumaczeniu znaczące pieprzenie mrówek, i nie chodzi tu o dodawanie przyprawy), ale co roku internet doprowadza mnie do szału wyrażaniem uwielbienia dla długich letnich wieczorów. Nie, nie dlatego, że ja bym wolała, żeby wcześniej robiło się ciemno, choć wolałabym bardzo mocno, ale dlatego, że długie wieczory to są zimą, a latem mamy długie dni.

Za długie. Kiedy słońce zachodzi dopiero w okolicach godziny 22 i nie robi się ciemno przed 23, oznacza to dla mnie, że przez długie tygodnie nie doświadczam ciemności, poza tymi krótkimi momentami kiedy w nocy podążam do toalety, choć i to zdarza mi się robić w pełnej jasności dnia. Idę spać i jeszcze jest jasno, wstaję rano i już dawno jest jasno. I ja się do tego nie nadaję. Dopada mnie choroba afektywna sezonowa, ale latem. Depresja pełna parą, bo jest ciągle jasno, a ja potrzebuję ciemności do osiągnięcia równowagi. I nie musi od razu być ciemno o 16, ale gdyby tak słońce zachodziło w okolicach 19, to miałabym czas na doświadczanie ciemności, a mój umysł i ciało na odprężenie przed złożeniem ich do łóżka.

Może jestem wampirem? Nie, lubię słońce i choć wypala mi skórę (hmmm), to jednak nie obyłabym się bez niego, niechże tylko zachodzi o jakiejś rozsądnej godzinie. Nie wiem jak ludzie na północy wytrzymują dzień polarny, bo ja bym mogła (tylko w teorii) chodzić spać później, coby zaspokajać swoją potrzebę doświadczania nocy, ale oni nawet tego wyboru nie mają. Przerażające.

Na szczęście przesilenie letnie już za nami i powoli (zbyt powoli) posuwamy się w dobrym kierunku, a ja w między czasie postuluję za stałą godziną zachodzenia słońca, tak w okolicach 19 przez cały rok. Czy ktoś może mu o tym powiedzieć?

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.