Często powtarzam, zazwyczaj podczas dialogów wewnętrznych, że chcę więcej czytać i więcej pisać, nawet jak to pisanie będzie tylko dla mnie, w notesie. Po prostu są to dwie aktywności, które zawsze pozytywnie na mnie wpływają. Tak jak prace ogrodowe, ale te nie są dostępne przez cały rok, choć mam już pomysł jak się dalej bawić roślinnie zimą, ale o tym może opowiem kiedy indziej.
Z czytaniem idzie mi ostatnio lepiej, odkąd wyrzuciłam z telefonu Instagram, zdecydowanie częściej sięgam po leżącą w pobliżu książkę. Jednak myślę, że przyszedł czas na kolejny krok, a jest nim wyrzucenie z telefonu BlueSky i Substacka i korzystanie z nich tylko na laptopie. A jak mi coś przyjdzie do głowy, czym bym się chciała podzielić i nie będę w zasięgu laptopa, to zapiszę to sobie w notesie na później. Mam kilka kieszonkowych notesów, które zawsze mogę mieć przy sobie i tam notować ciekawostki, którymi chcę się podzielić z innymi.
Interesujące jest to, jak czasem dopiero widać problem, kiedy się od niego odsuniemy. Wiedziałam, że ostatnio za dużo scrollowałam Insta, ale nie wiedziałam, że mój mózg będzie próbował to zastąpić czymś innym. I to nie tylko BlueSky czy Substack, ale nawet otwieraniem różnych aplikacji zupełnie bez potrzeby. A do tego sięganie po telefon, bo, na przykład, właśnie skończyłam rozdział. I jeszcze zauważyłam jedno ciekawe zjawisko. Jak sięgam po telefon, to mój mózg produkuje obraz aplikacji Instagrama, a mój kciuk sam kieruje się w miejsce, gdzie ona wcześniej była. Coś niesamowitego! Funkcjonowanie i zachowania mózgu zawsze mnie będą fascynować.

Piszę o tym, bo dzisiaj odczuwam to w większym natężeniu. Znowu mam atak kamieni nerkowych, a przynajmniej objawy są takie jakie miałam w sierpniu, i żeby oderwać się od bólu bezwiednie sięgam po telefon dla zastosowania porządnej dawki doomscrollingu. A tu dupa. Instagrama nie ma, BlueSky i Substack nie wciągają mnie na tak długo i znowu sięgam po książkę. Ewentualnie wspinam się do mojego pokoju na poddaszu i piszę tutaj, coby sobie trochę ulżyć. I tak sobie myślę, że lepsze jest to pisanie, nawet jak nikt tego nie przeczyta, niż przeglądanie po raz setny Insta i popadanie w lekką depresję.
A teraz czas najwyższy zorganizować sobie jakieś porządne środki przeciwbólowe, bo jak będę zmuszona spędzić kolejną (już trzecią) noc w bólach i nie śpiąc, to będzie to miało wpływ nie tylko na mnie, ale też na moje otoczenie.