Bez chwili zastanowienia usunęłam (znowu) instagramową aplikację z telefonu. Nie chciałam się nad tym zastanawiać, bo wiem, że wtedy znalazłabym argumenty przeciw temu krokowi. Czułam, że moja relacja z tą małą wielką aplikacją stała się niezdrowa, a na pewno dziwna i zalatująca uzależnieniem. Nie jest to łatwe rozstanie, co tylko potwierdza moje przypuszczenia. Nie wiem jeszcze jaki będzie mój następny krok, poza tym, że mam nadzieję, że moja potrzeba dzielenia się małymi chwilami ze światem przełoży się na większą aktywność tutaj. Grudnioblog to jedno, ale potem mam nadzieję, że to właśnie brak instagramowej przestrzeni pchnie mnie do regularnego blogowania i youtubowania (ze wszystkiego da się zrobić czasownik).
Teraz nie wiem co było pierwsze, skasowanie instagrama czy decyzja o grudniowym blogowaniu. Na pewno jedno wynikło z drugiego, w jakiej kolejności by to nie było. Na pewno stało się to też z potrzeby bycia we własnej przestrzeni i oderwania się od wiecznego narzekania na zasięgi. Nie mojego narzekania, ale innych, szczególnie tych, którzy równocześnie krzyczą, że liczby nie mają znaczenia. Instagram to dziwne miejsce, czasem genialne, czasem irytujące, czasem powiewające nudą. Dla mnie za dużo tam rozmów o algorytmie, którego nie da się zadowolić i o tym co trzeba robić, żeby się wybić. Poza tym zauważyłam, że otwierałam go tylko z przyzwyczajenia i skrolowałam nawet jak nie było nic nowego i/lub interesującego.
Nadal w chwilach bezczynności chwytam za telefon i mój kciuk odruchowo idzie do miejsca, w którym jeszcze trochę ponad tydzień temu była różowa ikonka. To mówi więcej niż wszytko to, co mogłabym wyrazić słowami. Może mój czas tam się skończył? Może znalazłam tam to, czego potrzebowałam i czas pójść dalej, gdzie indziej?
Ciągnie mnie do blogowania, do YouTuba, do pisania różnych tekstów, do tłumaczeń literackich, do tego wszystkiego gdzie mogę wykorzystać moją pasję do słów, bez poczucia bezsensu bycia w jakimś miejscu, bez poczucia, że to co się dzieje wokół, mnie nudzi.
Coraz więcej osób szuka swojej przestrzeni poza mediami społecznościowymi. Coraz więcej osób rozumie, że te fajne narzędzia stały się dziwnymi tworami. Pewnie tyle samo boi się, że staną się niewidoczne, że coś je będzie ciągle omijać. A ja chcę, żeby mnie coś omijało, chcę wiedzieć trochę mniej o innych, o tym gdzie danego dnia pada śnieg a gdzie świeci słońce, u kogo stoi już choinka, a kto nie wyobraża sobie ubierania jej przed wigilią. Chcę spokoju, chcę dać dojść do głosu własnym myślom, spostrzeżeniom, pasjom. Chcę żyć po swojemu, nie być ciągle bombardowana opiniami o światowych wydarzeniach ludzi, którzy nie mają pojęcia o czym mówią, chcę sama znajdować źródła wiedzy.
Chyba po prostu chcę znowu być sobą. I wiem, że da się być sobą będąc na instagramie, ale nie w moim przypadku. Przynajmniej nie w tym momencie mojego życia.
Lepiej być tam, gdzie czujemy się najbardziej w domu.
LikeLiked by 1 person
Stanowczo
LikeLike
Rozumiem Cię nad wyraz, też miałam wątpliwosci, być albo nie być ? Jednak wystarczył choć jeden e-mail od czytelników i wszystko wróciło po staremu. Jestem… Pozdrawiam serdecznie :)
LikeLike