Dobór lektur

Pamiętacie te zamierzchłe czasy kiedy książki wybierało się po okładce czy tytule, które przyciągnęły naszą uwagę? Albo po nazwisku autorki czy autora, których coś już czytaliśmy? Albo po opisie na okładce? Zastanawiam się czy ktoś jeszcze w ten sposób dobiera swoje lektury. Mam wrażenie, że w dobie bookstagrama, booktuba i booktoka większość naszych wyborów czytelniczych jest dokonywana za nas, że wybieramy te książki, które najczęściej widzimy. Na pewno tak jest (a może było już) w moim przypadku, choć może nie powinnam narzekać, bo sama chętnie dzielę się w internecie swoimi lekturami.

Zauważyłam jednak, że bez instagrama (choć minęły dopiero dwa tygodnie) jakoś mniej czekam na kolejne nowości, których zresztą potem nie czytam od razu, a raczej rozglądam się za książkami, które mnie interesują, które poruszają we mnie jakąś strunę. I teraz się zastanawiam, na ile moje czytelnicze wybory z ostatnich lat były moje? I czy tak naprawdę kiedyś też były czysto moje, czy jednak ulegałam wpływom, tylko pochodziły one z innych źródeł?

W zamierzchłych czasach, przed mediami społecznościowymi, regularnie wyszukiwałam książki w księgarniach i bibliotece. Patrzyłam na tytuły, okładki, coś przyciągało mój wzrok, czytałam opis i stawało się to moją kolejną lekturą lub nie. Czasem ktoś mi coś polecił, czasem gdzieś o jakimś tytule przeczytałam (w gazecie albo czasopiśmie), czasem ktoś mi coś sprezentował, czytałam to, co pojawiało się na listach Women’s Prize for Fiction. Ale jednak najczęściej sugerowałam się tym, co przyciągnęło moje oko.

Teraz też coś przyciąga moje oko, a raczej wypełnia je po brzegi aż nie mogę inaczej, tylko dodać daną pozycję na półkę. Najczęściej dzieje się to na Legimi, gdzie te wszechobecne nowości przesiadują długimi miesiącami na półkach zanim po nie sięgnę. Czasem dodaję je do wishlisty na Goodreads albo w księgarni internetowej i czekam aż najdzie mnie na nie ochota.

Piszę teraz, a teraz jest tych sytuacji znowu mniej, bo choć nadal oglądam kilka kanałów na Youtubie, to jest to mniej natrętne niż bookstagram. Może to zależy kogo się ogląda, ale nie na YT nie widzę jednej książki polecanej setki razy w jednym tygodniu, a w mojej głowie zapanował czytelniczy spokój. Sama sprawdzam nowości, czytam newslettery paru wydawnictw, przeglądam ofertę biblioteki, Legimi, księgarni internetowych.

Nie da się ukryć, że dzięki mediom społecznościowym przeczytałam też kilka pozycji, po które może inaczej bym nie sięgnęła. Choć zastanawiam się też czy może po prostu przeczytałabym je trochę później, ale na pewno cieszę się, że trafiły w moje ręce. A teraz jestem zdana na siebie (i kilku Youtuberów i blogerów) i ciekawa jestem dokąd mnie to czytelniczo zaprowadzi.

A Wy jak wybieracie swoje lektury?

P.S. Właśnie się zorientowałam, że pisałam o tym już. O tutaj. Ale zostawiam to tak jak jest, bo to zapis tego co się we mnie dzieje i jakie tematy ciągle do mnie wracają.

P.P.S. Czytacie blogi książkowe? A może oglądacie coś na YT?

4 thoughts on “Dobór lektur

  1. Lubie sięgać po książki które są polecane przez kogoś kogo cenie i wierzę ze jak ten ktoś coś poleci to to jest naprawdę warte uwagi . I tak często kupuje Twoje Aniu “ polecajki .
    Należę tez do tej grupy na FB Rozmowu o książkach i tam tez znajduje podpowiedzi . . Raczej nie kupuje typowych czytadeł (czasem coś dla odmozdzenia ha ha .
    Antonina Kozlowska (jest autorka tez ) jest dla mnie autorytetem i tez jak coś poleci to lece się zapoznać co to za pozycja i jeśli mi pasuje to od razu gdzieś kupuje online

    Liked by 1 person

    1. Bardzo mi miło, Ewo. Niezmiennie mnie to zadziwia, że ludzie dażą mnie w tej kwestii takim zaufaniem. A Antonina Kozłowska rzeczywiście bardzo ciekawe lektury poleca. Bardzo mi się też podobał jej „Czerwony rower”, o ile dobrze pamiętam tytuł.

      Like

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.