O czytelniczych powrotach

Wczoraj miałam spotkanie klubu książki. Czytałyśmy „Still Life”, Sary Winman, a to książka, którą czytałam już wcześniej, a dokładnie w lipcu 2022 roku. Pokochałam wtedy tę książkę i tak naprawdę, kiedy ją zamknęłam, to chciałam ją odwrócić i natychmiast zacząć czytać od nowa. Oczywiście nie zaczęłam, bo przecież tyle innych książek czeka na przeczytanie, że czytanie czegoś co się już zna, to trochę strata czasu. A przynajmniej tak uważałam do tej pory, a wyjątkiem od tej reguły była tylko i wyłącznie Jeżycjada. Co ciekawe, zupełnie nie mam problemu z oglądaniem po raz kolejny filmu czy serialu, ale książki? O nie!

Aż do teraz. Ponowne zanurzenie się w świat „Still Life” (czy ktoś to wreszcie wyda w Polsce?) otworzyło mi oczy na czytelnicze powroty. Bo to nie tylko przyjemność z kolejnego czytania czegoś, co nam się podobało, to również odkrywanie kolejnych warstw opowieści, a czasem zauważanie małych gier językowych, które umknęły przy pierwszym czytaniu.

Są takie książki, których czytanie na nowo nie działa. Czasem znajomość tego co się wydarzy odbiera nam przyjemność, a czasem okazuje się, że za pierwszym razem czytałyśmy inną historię. To drugie to coś, czego się chyba najbardziej obawiam, bo wiem, że inaczej odbieramy opowieści w różnych momentach naszego życia. I ja się najzwyczajniej boję, że coś, co uważałam za świetne, straci w moich oczach na wartości. I może to jest prawdziwy powód dlaczego rzadko zdarza mi się wracać do już przeczytanych książek?

Może to nie jest tracony czas, który mogłabym przeznaczyć na poznawanie nowych historii, tylko zwykły strach, że to, co było mi drogie, spadnie z piedestału?

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.