Strach i nadzieja

Podobno jak się chce gdzieś życiowo dotrzeć, to trzeba już teraz żyć tak jakbyśmy tam byli, nawet jeśli to są tylko małe momenty w naszych dniach. Czyli jeśli chcę zostać wielką pisarką (żarcik, choć może jednak nie do końca), to powinnam już teraz siedzieć i pisać jakbym nią była. A jeśli chcę zostać sportowcem (żarcik stuprocentowy), to powinnam trenować jak sportowiec. Chyba nie muszę podawać więcej przykładów, co?

Tylko co zrobić jak zjada mnie strach, a samosabotaż rzuca kłody pod nogi? Robić mimo tego, tak doradzają psychologiczne strony. I jeszcze podpowiadają, żeby się ćwiczyć w byciu dla siebie miłym. Tylko jak, jeśli się tego nigdy nie robiło? Skąd brać przykłady? A może nie brać, może to właśnie o to chodzi, żeby znaleźć własną drogę w tym wszystkim? Bo przecież samosabotaż, to też ciągłe porównywanie się do innych i szukanie idealnych rozwiązań.

Kiedyś ktoś mi powiedział, że jak się wie skąd pochodzą nasze zachowania, to droga do zmiany to już pestka. Nie pamiętam kto to był, ale bardzo chciałabym teraz zaśmiać się tej osobie w twarz. Bo ja wiem, ale zmiana nadal mi nie wychodzi. Może powinnam poszukać profesjonalnej pomocy, ale ciągle jeszcze się łudzę, że moje pragnienia i marzenia są silniejsze od moich sabotujących zachowań, że strach da się oswoić działaniem, że mogę sama zmienić swoje nawyki, nawet te najdziwniejsze, skoro zmieniłam i wprowadziłam też inne. Przecież wiem czego chcę, wiem gdzie chcę być za parę lat (a w zasadzie chciałam być już parę lat temu), to się więc może udać.

Może czy nie może? A może musi po prostu, bo dosyć mam życia w chceniu. Potrzeba mi działania, tylko strasznie się boję, że to działanie nie przyniesie żadnych efektów. Nie boję się porażki, nie boję się odmowy, nie boję się że nikt mi nie da szansy. Boję się ciszy, ignorowania, braku reakcji, bycia niewidzialną dla ludzi, którzy muszą mnie zobaczyć, żebym mogła dojść tam, gdzie chcę być.

A obok tego strachu żyje nadzieja, że jednak znajdę drogę przez te wszystkie lęki i samosabotaże i zawalczę, że nie poddam się jeszcze przed startem, że strach mnie nie zje, bo ma tylko wielkie oczy, a nie zęby, że moje pragnienia są silniejsze niż wszystkie sabotujące myśli razem wzięte. Mówią, że nadzieja jest matką głupich. To ja chcę być głupia, chcę żeby nadzieja przejęła stery, żeby mi dała to, czego teraz najbardziej potrzebuję.

Leave a comment

This site uses Akismet to reduce spam. Learn how your comment data is processed.